Burmistrzowie rządzą światem

Współpraca miast jak w rodzinie Jak taka kooperacja powinna wyglądać? Czy powinna mieć podstawy prawne? Współpraca między miastami powinna wyglądać tak, jak teraz. To współpraca w dziedzinie sztuki, przemysłu, a przede wszystkim w dziedzinie rozwiązywania problemów. Premierzy i prezydenci państw mają ideologie. Burmistrzowie, prezydenci miast,…

Współpraca miast jak w rodzinie

Jak taka kooperacja powinna wyglądać? Czy powinna mieć podstawy prawne?

Współpraca między miastami powinna wyglądać tak, jak teraz. To współpraca w dziedzinie sztuki, przemysłu, a przede wszystkim w dziedzinie rozwiązywania problemów. Premierzy i prezydenci państw mają ideologie. Burmistrzowie, prezydenci miast, członkowie miejskiej administracji mają problemy do rozwiązania. Muszą poradzić sobie z utylizacją śmieci, kanalizacją, systemem komunikacji miejskiej, miejskim rynkiem pracy. Burmistrz to zawód wyjątkowo pragmatyczny – musi rozwiązywać konkretne problemy.

Prezydent Stanów Zjednoczonych myśli w kategoriach światowych potęg, wolności, demokracji, a to wszystko pod presją ideologii. Natomiast w miastach myślimy w kategoriach problemów codziennego życia. Na takiej płaszczyźnie współpracować jest o wiele łatwiej. Mer Moskwy i burmistrz Nowego Jorku mówią tym samym językiem, nawet jeśli pochodzą ze światów różnych ideologii, ponieważ kiedy rozmawiają, mówią o tym, w jaki sposób zarządzać metrem, jak usprawnić komunikację, jaki rodzaj licencji powinny mieć taksówki w mieście. I to właśnie staje się podstawą praktycznej współpracy.

Jeśli się nad tym zastanowić, to najbardziej efektywne rodzaje współpracy są pochodnymi rozwiązywania konkretnych problemów. To tak jak w rodzinie, gdzie trzeba rozwiązywać codzienne problemy i szukać kompromisów. „Mogę wrócić o północy?” „Nie, powinieneś być w domu o 22.” „Może w takim razie 23?” – tak to właśnie wygląda w miastach, natomiast w państwach narodowych już nie.

Jest bardzo wiele dziedzin, w których miasta już ze sobą współpracują i tworzą nieformalne sieci. Te sieci mogą, oczywiście, zostać sformalizowane, ale z czasem, nie jest to paląca potrzeba. Współpraca między miastami nie jest oparta na dobrej woli, lecz na pragmatyzmie.

Dobrym przykładem jest historia z Nowego Jorku. Po zamachach z 11 września ówczesny burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani wysłał detektywów z oddziałów antyterrorystycznych do stolicy, do wydziału Homeland Security, żeby tam wypracowali bardziej skuteczne sposoby działania. Po dwóch latach wysłannicy wrócili do Nowego Jorku stwierdziwszy, że sytuacja jest beznadziejna. Okazało się bowiem, że mogą co prawda współpracować z FBI, ale FBI nie współpracuje z CIA, a CIA z wywiadem wojskowym – przepływ informacji jest więc wyjątkowo utrudniony. Zwierzchnik policji w Nowym Jorku zdecydował się więc na inny krok – wysłał detektywów w świat: do Londynu, Paryża, Dżakarty, Hong Kongu, Rio de Janeiro, żeby tam zbierali sposoby na walkę z terroryzmem i nawiązywali współpracę. Puenta jest taka, że w tym momencie Nowy Jork ma najlepszy wywiad antyterrorystyczny na świecie właśnie dlatego, że działa on nie na poziomie państw, ale miast.

Giuliani martwił się o poziom bezpieczeństwa w mieście i zdecydował, że trzeba o tym rozmawiać nie ze służbą państwową, FBI, tylko właśnie z policją z innych wielkich miast. I tak samo – jeśli chcesz rozwiązać problem z metrem w Nowym Jorku – zwróć się o radę do Londynu. Jeśli chcesz zbudować metro, tak jak teraz w Warszawie, nie pójdziesz do polskiego rządu i nie zapytasz, jak to zrobić, bo nic by z tego nie wyszło. Zamiast tego zwrócisz się do Paryża, Moskwy czy innych miast, które sieci metra już mają. Istnieje wiele rodzajów takiej nieformalnej współpracy i to właśnie ona może stać się fundamentem współpracy międzynarodowej oraz międzynarodowego zarządzania.