Walcząc o dobro wspólne – od ruchów Oburzonych do miejskich rewolucji

Łukasz Pancewicz podsumowuje konferencję „Reclaiming the Commons in Central and Eastern Europe”. Fenomen ruchów miejskich jest zjawiskiem globalnym. Choć ich intensywność i skala może się różnić, protesty dotyczące praw pracowniczych czy dostępu do dóbr publicznych – mieszkalnictwa, szkół lub przestrzeni miejskiej – wybuchają na całym świecie….

Łukasz Pancewicz podsumowuje konferencję „Reclaiming the Commons in Central and Eastern Europe”.

Fenomen ruchów miejskich jest zjawiskiem globalnym. Choć ich intensywność i skala może się różnić, protesty dotyczące praw pracowniczych czy dostępu do dóbr publicznych – mieszkalnictwa, szkół lub przestrzeni miejskiej – wybuchają na całym świecie. Jedną z linii frontu tego konfliktu kreśli postępująca ekspansja liberalnego rynku oraz długotrwały odwrót od zdobyczy państwa opiekuńczego. Miasto stało się polem walki wraz z jego rosnącą rolą jako miejsca pozwalającego na pracę i godziwe życie. podczas gdy ruchy Oburzonych na zachodzie stagnują i przenoszą się do strefy wirtualnej, środkowoeuropejskie ruchy miejskie pozostają aktywne w przestrzeni miast. Warszawskie spotkanie „Reclaiming the Commons in Central and Eastern Europe” odbywające się 19-20 kwietnia w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, miało na celu spojrzenie na specyfikę miejskiego aktywizmu w Europie Środkowej.

Ekonomiczna geneza ruchów jest jednym z możliwych kluczy pozwalających zrozumieć, co przyczyniło się do najnowszej odsłony w historii obywatelskiego aktywizmu. Uderzający w zachodnią klasę średnią długotrwały kryzys gospodarczy wywołany krachem finansowym w 2008 roku był impulsem, który obudził zachodnie inicjatywy „oburzonych”, takie jak ruch Occupy. Fale protestów, jednoczące różne grupy społeczne, były możliwe dzięki poczuciu załamania się liberalnego kontraktu społecznego. Specyfika krajów „budujących kapitalizm” jest jednak inna, tak samo jak różne były narodowe projekty tworzenia lokalnych odmian gospodarek rynkowych. Pod względem społecznym podziały na biednych i bogatych są głębsze niż w Europie Zachodniej, a zanikanie lub dzika prywatyzacja służącego wszystkim dobra wspólnego wywołuje oburzenie mieszkańców krajów Europy Środkowej.

(CC BY 2.0) by Manny Valdes / Flickr

Pokazuje to niedawna fala buntów w Bułgarii, gdzie iskrą dla masowych protestów tysięcy obywateli stały się rosnące ceny energii, efekt nieudolnej prywatyzacji i deregulacji sektora energetycznego przez rząd Bojko Borysowa. W przypadku Węgier, reprezentowanych w Warszawie przez Bálinta Miseticsa z grupy A Város Mindenkié (Miasto dla Wszystkich), jednym z problemów stało się uznanie za przestępstwo bezdomności przez konserwatywny rząd Wiktora Orbana. Prawa kryminalizujące bezdomność zostały wprowadzone do konstytucji po tym, jak grupy broniące bezdomnych udowodniły w sądzie niekonstytucyjność tych przepisów na poziomie ustawy. Choć różnorodność działań pokazuje różne trajektorie oporu wobec kapitalizmu, ruchy środkowoeuropejskie łączy kwestia reakcji i niezgody na społeczny koszt transformacji.

Polityka była obecna na warszawskim spotkaniu, jednak postrzegana z perspektywy ruchów miejskich świadomie sytuujących się poza politycznym mainstreamem. Konstytuowanie się organizacji protestu jest w końcu odpowiedzią na potrzeby, które nie są zauważane i rozwiązywane przez instytucje publiczne. Pokazuje to rozdźwięk między coraz mocniej liberalizowaną sferą ekonomiczną a wycofywaniem się rządu z roli opiekuna dobra wspólnego. Otwierająca debatę projekcja filmu „Dear Mandela” ilustruje jeden z takich paradoksów, gdzie młodsze pokolenie aktywistów z RPA stanęło do walki z polityką rządu Afrykańskiego Kongresu Narodowego, partii Mandeli. W afrykańskiej historii realizacja programu czyszczenia slumsów, promowana jako zerwanie z dziedzictwem apartheidu – ekonomiczną i społeczną segregacją – stał się pretekstem do czyszczenia miasta z biedoty. W filmie nowe pokolenie aktywistów zwycięża w sądzie konstytucyjnym. Choć wyzwania są inne, rola ruchów miejskich pozostaje taka sama – aktywiści przejmują inicjatywę tam, gdzie zawiedli politycy i instytucje publiczne, głównie na polu polityki mieszkaniowej czy socjalnej.

Nowe polityczne otwarcie wywołane przez kryzys jest wykorzystywane przez aktywistów stojących pod różnymi sztandarami. W warszawskim spotkaniu wzięli udział głównie przedstawiciele lewicowych ruchów miejskich, choć nie są to jedyne organizacje walczące o polityczne poparcie, o czym świadczyła wypowiedź Harisa Tsavdaroglou, relacjonującego mobilizację greckich partii prawicowych w czasie fali protestów trwających od 2010 roku. W dyskusji zabrakło jednak czegoś więcej niż uproszczeń, sprowadzające prawicowe ruchy do radykalnego marginesu. Realnym zagrożeniem jest legitymizacja takich ruchów.

Grecki casus Złotego Świtu pokazuje proces konstytuowania się radykalnych partii, posługujących się nacjonalistyczną retoryką, a wywodzących się z aktywizmu na polu parlamentarnej polityki. W Grecji przedstawiciele radykalnych partii prawicowych nie odwoływali się jedynie do postulatów politycznych, ale także byli silnie zaangażowani w działania społeczne, budując swoje poparcie wśród wyborców poprzez działania na poziomie lokalnym. Jednak Grecja to także historia innego otwarcia, tworzenia sieci oddolnych instytucji społecznych, powstających w reakcji na załamanie się instytucji publicznych pod wpływem polityki radykalnej dyscypliny finansowej. To tam powstawały np. społeczne przychodnie, obsługiwane przez ochotników i lewicowych aktywistów, potwierdzając jedną z ról ruchów miejskich – formy obywatelskiej samopomocy.

Nie wszystkie kryzysy społeczne będą prowadzić do szerokiej, społecznej mobilizacji, jak stało się to w Bułgarii czy Grecji. Deindustrializacja, jak i słabnąca rola związków zawodowych, podcięła tradycyjny fundament ruchów lewicowych – klasę robotniczą. W Stanach Zjednoczonych nowym impulsem do walki stały się prawa imigranckie napływowych pracowników, o czym wspominał Ed Sutton z Occupy Davos, jednak w Europie Środkowej trudno o takie porównanie. W europejskim kontekście istotniejszym pytaniem jest rola klasy średniej. W tradycyjnej lewicowej retoryce zajmuje ona antagonistyczną pozycję wobec niższych klas będąc produktem współczesnego kapitalizmu, niechętnie angażując się w społeczny aktywizm, a skupiając się na indywidualistycznym zapewnieniu własnego dobrobytu.

Ten obraz jest niepełny. Prezentowane doświadczenie węgierskie ilustrują, że zinstytucjonalizowana czy ekonomiczna przemoc wobec bezdomnych jest najczęściej niewidoczna dla lepiej sytuowanych grup społecznych. Bálint Misetics skonfrontował trudność działań na Węgrzech z sukcesem amerykańskich ruchów praw obywatelskich z lat sześćdziesiątych. Te ostatnie miały większą szansę na powodzenie budując solidarność przy widoczności systemowej przemocy wobec czarnych Amerykanów oraz mobilizacji wykształconych elit po obydwu stronach społecznego konfliktu.

Kategoria klasy średniej staje się jednak coraz mniej miarodajna wraz z jej wewnętrznym rozwarstwieniem, ubożeniem i kurczącymi się szansami awansu na fali kryzysu gospodarczego w Europie. Kluczem może tu być komentarz bułgarskiej socjolożki Marii Ivanchevy, która zwróciła uwagę, że problemem jest raczej kwestia indywidualistycznych postaw i systemów wartości kształtowanych przez klasę średnią niż wyłącznie jej status ekonomiczny. Kwestia różnic ideologicznych może częściowo tłumaczyć różne cele miejskiego aktywizmu. Dotyczy to chociażby zarysowującego się podziału na organizacje skupiające się silniej na estetyzacji miasta a ruchami skupiającymi się na prawach lokatorów czy zajmującymi się polityką mieszkaniową.

Otwartym pytaniem pozostaje przyszłość ruchów miejskich. Wątek ten pojawiał się kilkakrotnie w dyskusjach, choć nie został on jednoznacznie rozstrzygnięty. Obecna sytuacja ruchów Oburzonych wskazuje na słabość zachodnich ruchów masowego protestu. W Stanach Zjednoczonych sukces ruchu Occupy miał silny wymiar symboliczny, protestujący zajęli plac usytuowany w sercu jednego z finansowych centrów świata. Podobnie działał niemiecki ruch Blockupy działający we Frankfurcie nad Menem czy Occupy London w City. Nowojorski protest nie zatrzymał pracy instytucji finansowych nawet na jeden dzień. Wywołał on jednak silne poczucie solidarności wśród Amerykanów boleśnie dotkniętych przez kryzys, przebił się na strony mediów i rozpoczął dyskusję o roli przestrzeni publicznej jako miejsca protestu.

Ruch nie wyprodukował jednak własnej siły politycznej, nie powstały spójne żądania – był to bardziej symptom problemów stwarzanych przez kapitalizm, o czym w komentarzach do protestów wspominał Sławoj Žižek. W Europie, mającej inną tradycję polityczną, działania Oburzonych pojawiły się w przestrzeni, w której działały już inne środowiska – anarchistów, lewicy, miejskich aktywistów, związków zawodowych oraz partii politycznych, coraz silniej interesujących się oddolnymi ruchami.

Efekt działań ruchów europejskich był bardziej wymierny, jednak kwestia „co dalej?” oraz pytanie, jak organizować się w obliczu totalnej dominacji neoliberalnego systemu rynkowego, będzie wracała. Krzysztof Nawratek w otwierającym wykładzie wspomniał o roli instytucji-enklaw, sytuujących się na pograniczu systemu kapitalistycznego i pozwalających na testowanie alternatywnych modeli społecznych czy gospodarczych. Koncepcję zilustrowały skłoty i klasztory jako miejsca oddzielenia od codziennej presji urynkowionego świata. Punktem zaczepienia mogły by być relikty prekapitalistycznych instytucji, takich jak religia czy rodzina, i strategie indywidualnego oporu w zakresie, w którym działanie jest możliwe.

Szukanie „dziur w całym” (od tytułu książki Nawratka) to propozycja wyjścia z impasu oraz spojrzenia spoza ekonomiczno-socjalnej perspektywy walki z kapitalizmem, będącego tu wspólnym wrogiem wielu z grup politycznych i społecznych. Choć nie jest ona całkowicie nowa, otwiera jednak teoretycznie drogę do ponownego rozważania polityki symbolicznej jako wymiaru walki o dobro wspólne oraz zrozumienia mobilizacji poza-lewicowych ruchów miejskich.

Warszawska konferencja nie przyniosła odpowiedzi na pytanie, dokąd dalej będą podążały ruchy miejskie. Dała ona przede wszystkim unikalną możliwość spojrzenia na różne odsłony oddolnego aktywizmu i protestu z Zachodu i Europy Środkowej. Doświadczenia innych ruchów z naszej części Europy są szczególnie cenne ze względu na wspólne doświadczenie transformacji i gospodarczej liberalizacji. Obraz ten jest niejednorodny, bowiem różna jest i skala efektywności, i kierunki działań, choć łączy je walka o dobro wspólne. Liczy się jednak pokrzepiający fakt, że są inni, będący w podobnej sytuacji oraz szukający tak bardzo potrzebnych dzisiaj alternatyw dla neoliberalizmu.