Ogień na peryferiach Sztokholmu
W połowie maja przedmieścia Sztokholmu stały w ogniu. W całym mieście podpalano samochody, a kiedy przyjeżdżała straż pożarna i policja, grupy młodzieży witały ich kamieniami. Dlaczego? Dlaczego teraz? I jak to się mogło zdarzyć w Szwecji? Widziana z daleka, Szwecja może się nadal wydawać ziemią…
W połowie maja przedmieścia Sztokholmu stały w ogniu. W całym mieście podpalano samochody, a kiedy przyjeżdżała straż pożarna i policja, grupy młodzieży witały ich kamieniami. Dlaczego? Dlaczego teraz? I jak to się mogło zdarzyć w Szwecji?
Widziana z daleka, Szwecja może się nadal wydawać ziemią obiecaną dobrobytu, zrównoważoną trzecią drogą pomiędzy socjalizmem i kapitalizmem. Jednak przez ostatnich 20 lat ten model był systematycznie rozmontowywany, a Sztokholm, gdzie zamieszki się zaczęły i były najgwałtowniejsze, stanowi poligon doświadczalny wszelkich neoliberalnych polityk.
Oczywiście, nadal istnieją tu szpitale, osiedla mieszkaniowe na przedmieściach mają odmalowane fasady, a większość dzieci nadal chodzi do szkoły. Ale system opieki zdrowotnej się załamuje od wewnątrz, jego pracownicy są przepracowani z powodu cięć budżetowych, podczas gdy prywatne kliniki osiągają ogromne zyski, które trzymają w rajach podatkowych; blokowiska na przedmieściach pilnie wymagają renowacji; segregacja w szkołach bije rekordy, a drenaż mózgów z dzielnic imigranckich pozostawia niektóre szkoły w całkowitym bezładzie. Te zmiany nie są jednak widoczne na pierwszy rzut oka, dlatego wielu zagranicznych dziennikarzy nie mogło zrozumieć, skąd się bierze wściekłość młodzieży ze szwedzkich przedmieść.
Przedmieścia Sztokholmu, tak zwane „miljonprogrammet” (celem programu było zbudowanie miliona mieszkań w przystępnych cenach), zostały zbudowane w latach 60. i 70. XX wieku, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie siły roboczej zatrudnionej w fordowskim systemie masowej produkcji. Pierwszymi mieszkańcami nowo zbudowanych bloków byli szwedzcy i fińscy robotnicy, następnie zaczęli się tam wprowadzać Turcy, Irańczycy, imigranci z Ameryki Łacińskiej i Somalijczycy. Choć Sztokholm nadal się rozrasta, budowa nowych mieszkań jest w zastoju. Przedmieścia, kiedyś nowoczesne i zamieszkiwane nawet przez niektórych premierów Szwecji, obecnie bardziej przypominają południowoeuropejskie banlieus, zaniedbane i pilnie wymagające renowacji.
Pokolenie, którego rodzice osiedlili się na przedmieściach, i które tam się urodziło, obecnie wchodzi w dorosłość. Większość całe życie spędziła na przedmieściach, inni zrobili kariery i się wyprowadzili. W przeciwieństwie do innych państw skandynawskich, w Szwecji duża liczba obywatelek, których rodzice urodzili się za granicą, skończyła studia uniwersyteckie i pracuje jako pisarki, muzycy czy dziennikarki. Przedmieścia mają swoje organiczne intelektualistki, które potrafią przekazać swoje osobiste doświadczenie strukturalnego rasizmu, dyskryminacji i dorastania w biednych dzielnicach.
W pewnym sensie jest to nowa cecha tych ostatnich zamieszek. Letnie zamieszki wywołane przez ludzi pozbawionych podstawowych praw nie są niczym nowym w Szwecji, a po kolejnych falach imigracji ludzie pozbawieni praw to w ogromnej większości imigranci pierwszej i drugiej generacji. Jednak podczas ostatnich zamieszek ludzie ci mieli już własne organizacje: Pantrarna w Gothenburgu i Megafonen w Sztokholmie stanowią głosy ściśle powiązane z dzielnicami, w których działają.
Zabierają głos w publicznych debatach, piętnując rasowe stereotypy w mediach i domagając się właściwej reprezentacji. Od ostatnich wyborów w 2010 roku, kiedy w Szwecji po raz pierwszy do parlamentu dostała się partia skrajnej prawicy, zwiększyła się liczba debat o rasie, kolorze skóry i kulturze – i nie zawsze były one prowadzone na zasadach dyktowanych przez rasistów. Uczestnicy debaty publicznej urodzeni poza Szwecją i wyrażający anty-rasistowskie postawy stali się tak znaczącą siłą, że think tank Timbro, reprezentujący interesy wielkich korporacji, ogłosił ostatniej wiosny, że „dużym zagrożeniem ze strony lewicy jest postkolonializm”.
Jednym z ostrych konfliktów, które stanowią tło ostatnich zamieszek, były protesty przeciwko wprowadzanemu przez policję i urząd ds. imigracji projektowi REVA, polegającemu na „wewnętrznej kontroli granic” czyli poszukiwaniu nielegalnych imigrantów np. w metrze. Policja otrzymała instrukcję zatrzymywania i sprawdzania dokumentów wszystkich osób „nie wyglądających jak Szwedzi”, czyli typowania zatrzymywanych osób na podstawie koloru skóry. To rozporządzenie, wprowadzone tej wiosny, spotkało się z ostrą krytyką, protestami, falą akcji bezpośrednich i demonstracji. Rasistowskie wypowiedzi Minister Sprawiedliwości i Ministra ds. Migracji dodatkowo zaostrzyły protesty i otworzyły w publicznym dyskursie przestrzeń dla literackich i muzycznych sław, które zaczęły dzielić się swoimi osobistymi doświadczeniami rasizmu. Te wydarzenia i te wypowiedzi na stałe zmieniły kształt publicznej debaty w Szwecji, która wreszcie była gotowa na dyskusję o swojej kolonialnej przeszłości i swoim współczesnym fałszywym wizerunku kraju otwartego i nie-rasistowskiego. Najbardziej wpływowym głosem w tej debacie był tekst Jonasa Hassana Kheimeriego, który został przetłumaczony na angielski i opublikowany w „New York Timesie”.
Organiczni intelektualiści wywodzący się z przedmieść stanowią tylko wierzchołek góry lodowej – nowej świadomości społecznej rodzącej się na przedmieściach. Najważniejszym czynnikiem rozwoju tej świadomości było powstanie wspomnianych już przedmiejskich organizacji, które nigdy nie przyciągały uwagi mediów. W Gothenburgu w 2011 roku powstały Pantrarna (Pantery), które wkrótce miały już swoją filię w Malmö; jak wskazuje nazwa, inspiracją były dla nich Czarne Pantery. W 2008 na przedmieściu Sztokholmu, Husby, powstała organizacja Megafonen (Megafony).
Przedmiejskie organizacje próbują rozwiązywać problemy społeczne poprzez realizację programu odbudowy przedmieść, wzorowanego na 10-cio punktowym programie Czarnych Panter. Działacze nie rozdzielają działalności politycznej i społecznej: pomagają zmęczonej szkołą młodzieży w odrabianiu lekcji i realizują projekty edukacyjne, organizują lekcje kreatywnego pisania i treningi sztuk walki oraz walczą o tworzenie nowych otwartych centrów lokalnej kultury. Amerykańska Partia Czarnych Panter służy nie tylko jako źródło inspiracji – przedmiejskie organizacje nawiązały współpracę z jej dawnymi działaczami. 1 maja 2011 roku Bobby Seale wygłosił przemówienie na wiecu Panter w Gothenburgu, a na tegorocznym festiwalu pierwszomajowym, Speak Your Mind, podczas którego zagrali Dead Prez i największe gwiazdy szwedzkiej sceny hiphopowej, pojawiło się więcej członków amerykańskich Panter (m.in. Emory Douglas).
Sztokholmska dzielnica Husby, w której zaczęły się protesty, nie jest najbiedniejszym czy najbardziej opuszczonym przedmieściem. Wyróżnia się raczej największą liczbą społecznych konfliktów, w których ruchy społeczne odniosły najwięcej zwycięstw. Przedmieście ma tylko 11 tys. mieszkańców, ale graniczy ze szwedzką doliną krzemową – „Kista Science City”. Ta lokalizacja sprawia, że procesy gentryfikacji i segregacji społecznej są tutaj wyjątkowo dobrze widoczne. Sztokholmscy politycy zrobili wiele, aby rozwój Kisty doprowadził do wchłonięcia Husby. Jednym z takich działań był „Plan dla Husby”, który zakładał wyburzenie dużych kompleksów mieszkaniowych, prywatyzację publicznych łaźni i lokalnego ośrodka opieki zdrowotnej, zamknięcie lokalnego centrum kulturalnego Husby Träff, a do tego luksusowe renowacje budynków, które miały doprowadzić do drastycznej podwyżki czynszów. Celem tego programu była wymiana populacji dzielnicy i ogólne podniesienie statusu tego obszaru. Megafonen udało się powstrzymać „Plan dla Husby”; razem z lokalnymi organizacjami zapobiegli wyburzaniu domów, renowacjom, których celem była eksmisja dotychczasowych najemców, prywatyzacji publicznej łaźni. Kiedy Husby Träff było zagrożone zamknięciem, sami je zajęli i uratowali.
Sytuacja na przedmieściach Sztokholmu staje się coraz bardziej napięta również z powodu działań policji. Oprócz projektu REVA, który na przedmieściach był realizowany na wiele lat przed próbami wprowadzenia go w centrum miasta, policja realizuje również strategię „zero tolerancji”, programy przeciw politycznej „radykalizacji” i zakłóca subkulturowe wydarzenia. W konsekwencji nienawiść do policji rośnie z roku na rok.
Pięć lat temu fala protestów przetoczyła się przez szwedzkie przedmieścia. Samochody paliły się w Malmö i Gothenburgu, ale zamieszki ominęły Sztokholm. W tym roku to przedmieścia Sztokholmu stały się epicentrum protestów. Pierwsze pożary zaczęły się w kwietniu w dzielnicy Tensta i były wymierzone w jedną z firm odpowiedzialnych za podwyżki czynszów. Firma wycofała się z podwyżek a protesty zostały wyciszone przez media. Powszechnie uważa się, że zarzewiem protestów było zabójstwo 69-letniego mieszkańca Husby przez policję 13 maja. Policyjna wersja wydarzeń różniła się znacząco od tej, którą przedstawili (i udokumentowali) działacze Megafonen. Pierwsze protesty zostały zorganizowane przez nich – domagali się zakończenia brutalnych działań policji i przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie zabójstwa. Z kolei policja oskarżyła Megafonen o szerzenie nienawiści do policji i podważanie jej wiarygodności wśród mieszkańców przedmieść.
W poniedziałek 20 maja spłonęły w Husby pierwsze samochody. Kiedy policja przyjechała na miejsce, została przywitana kamieniami przez grupę młodzieży. Dym z płonących samochodów i syreny policyjne przyciągnęły na plac licznych mieszkańców, którzy chcieli się dowiedzieć, co się dzieje. Policja wezwała posiłki i zaatakowała tłum pałkami, aby go rozproszyć.
Tej nocy zaczęły płonąć samochody, jednak szwedzkie media były zajęte świętowaniem zdobycia przez Szwecję pucharu świata w hokeju. Następnej nocy pożary przeniosły się z Husby do sąsiednich dzielnic, Husby zostało oblężone przez policję, a media nadawały relację na żywo ze „strefy konfliktu”. Trzeciej nocy pożary rozprzestrzeniły się do piętnastu przedmieść Sztokholmu, a czwartej – do innych miast. Podpalenia samochodów przybrały rozmiary epidemii, media zareagowały paniką moralną a polityczny establishment prześcigał się w potępianiu protestujących. Przywoływano stare argumenty polityczne: konserwatyści domagali się polityki twardej ręki i więcej działań siłowych ze strony policji, lewica chciała dyskutować o strukturalnych przyczynach zamieszek. Rasistowska prawica sformowała własne patrole i próbowała przedstawić ten konflikt jako zamieszki na tle rasowym, a w międzynarodowej prasie pojawiły się nagłówki wieszczące klęskę polityki wielokulturowości w Szwecji.
Jednak kiedy pożary zostały ugaszone, okazało się, że Szwedzi mają inne zdanie. Możliwe, że niedawne debaty dotyczące rasizmu przyczyniły się do tego, że źródeł zamieszek upatrywano w konfliktach społecznych. Według ostatnich ankiet 70% populacji Szwecji uważa, ze społeczna równość, edukacja i reformy są najlepszym sposobem zapobiegania zamieszkom w przyszłości. Tylko 30% jest zdania, że więcej siły ze strony policji i ostrzejsze kary są najlepszą odpowiedzią.
Megafonen zostali oskarżeni przez policję o agitację i podburzanie do zamieszek, na co odpowiedzieli, że ich rolą było jedynie obserwowanie działań policji i powstrzymywanie jej przed popełnieniem kolejnych przestępstw: „Megafonen nie podkłada ognia. Uważamy, że nie jest to dobra metoda na długofalową zmianę. Ale wiemy, że podpalenia są reakcją na wady społeczeństwa. Ich przyczyną są bezrobocie, kiepskie szkoły i strukturalny rasizm”. I wielu Szwedów się z tym zgadza. Pytanie, czy przełoży się to na przełamanie fali neoliberalnych reform i zmianę dotychczasowej polityki.
Tłumaczenie z angielskiego: Maria Dębińska
Dwie wersje tłumaczenia ze szwedzkiego ukazały się na anglojęzycznych stronach:
http://libcom.org/news/autonomist-analysis-stockholm-fires-29052013
Polskie tłumaczenie opiera się na obu wersjach.
Film dokumentalny o Megafonen jest dostępny tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=tYiZwn5D60k
http://www.youtube.com/watch?v=LCmAdyilI60