Plac zabaw: krótka instrukcja obsługi
Tylko miasto przyjazne dzieciom jest przyjazne dorosłym mieszkańcom. Tekst ukazał się w drugim numerze Magazynu „Miasta” (www.facebook.com/magazyn.miasta). Na teorię miejskich placów zabaw składają się zarówno refleksje nad ich rolą społeczną, jak i analizy ich szkodliwości dla społecznego rozwoju dzieci. Ta intrygująca rozbieżność wynika z faktu, że mimo swojej…
Tylko miasto przyjazne dzieciom jest przyjazne dorosłym mieszkańcom.
Tekst ukazał się w drugim numerze Magazynu „Miasta” (www.facebook.com/magazyn.miasta).
Na teorię miejskich placów zabaw składają się zarówno refleksje nad ich rolą społeczną, jak i analizy ich szkodliwości dla społecznego rozwoju dzieci. Ta intrygująca rozbieżność wynika z faktu, że mimo swojej pozornej oczywistości, place zabaw są newralgicznymi przestrzeniami miejskimi, w których przecinają się odmienne definicje dzieciństwa. Podczas gdy teoria socjalizacji definiuje dzieci jako niepełnoprawnych aktorów społecznych, to nowe studia nad dzieciństwem widzą w nich sprawczych uczestników życia społecznego. Różnie można także rozumieć funkcję zabawy: począwszy od treningu sprawności motorycznej, przez nabywanie kompetencji społecznych, po twórczą destrukcję i formę działania, które posiada wartość samą w sobie. Dlatego też, by odpowiedzieć na z pozoru banalne pytanie: „Czym jest plac zabaw?”, należy sięgnąć do tych wielorakich sposobów rozumienia pozycji dziecka i zabawy w mieście.
CZYM JEST PLAC ZABAW?
Zacznijmy od definicji. Typowy plac zabaw jest wydzieloną przestrzenią zaprojektowaną specjalnie z myślą o zabawie dzieci. Ten obiektywny opis sugeruje jednak przynajmniej kilka problemów. Jakie są konsekwencje wydzielania przestrzeni placu zabaw? Jak zaprojektować zabawę? W jakim sensie plac zabaw jest przeznaczony dla dzieci? Oczywiście, głównym argumentem przemawiającym za otoczeniem placu zabaw płotem jest bezpieczeństwo najmłodszych; oczywiście, zabawę projektuje się poprzez odpowiednie urządzenia służące do zabawy i oczywiście – plac zabaw przeznaczony jest dla dzieci, bo to one się na nim bawią. A zatem gdzie tu szukać wątpliwości?
Joe Benjamin, pionierski twórca przygodowych placów zabaw, w latach 50. XX wieku był przekonany, że oficjalnie wydzielone miejsca dziecięcej zabawy (zważywszy zwłaszcza na ich nieznośnie zestandaryzowaną, dziecięcą i hiperbezpieczną architekturę) wyostrzają tylko granicę między światem dorosłych i dzieci. Podział ten uznawał za niepokojący w kontekście zauważalnej marginalizacji małych mieszkańców w przestrzeni miasta. Innymi słowy uważał, że tworzenie dziecięcych enklaw jako miejsc przeznaczonych wyłącznie do dziecięcej zabawy zwalnia nas z planowania innych przestrzeni miejskich z myślą o dzieciach. Bo choć place zabaw można traktować jako wyraz troski dorosłych o zapewnienie dzieciom własnej przestrzeni, nietrudno o interpretowanie ich jako miejsc kontroli dziecięcej zabawy i zamykania jej w ramach wyznaczanych przez ulokowane tam sprzęty.
Roger Hart z kolei (2002) przekonuje, że takie bezpieczne, strategiczne place zabaw są formą przestrzennej segregacji dzieci, że separują je od życia społeczności, a to właśnie kontakt z szerszym otoczeniem miejskim, budowanie tożsamości, związku z miastem (nie tyle jako przestrzenią, ale raczej jako swoistą siecią relacji) stanowi ważny element rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.
Warto więc przyjrzeć się sposobowi odgradzania miejsc zabawy od innych przestrzeni w mieście. W jaki sposób place zabaw lokowane są w kontekście najbliższego otoczenia, podwórka, dzielnicy?] Czy jest to tylko kwestia rozwiązań architektonicznych, czy może też relacji między dziećmi i dorosłymi, którą można z nich wyczytać? A może warto, jak sugeruje Hart, rehabilitować istniejące miejskie przestrzenie, takie jak podwórka, skwery czy nawet chodniki, zamiast skupiać się na tworzeniu nowych placów zabaw o zasmucająco podobnej, wystandaryzowanej architekturze?
MIASTO DZIECIĘCE
Namysł nad ogrodzeniem może więc prowadzić do pytania o inne niż typowy plac zabaw dziecięce miejsca w mieście (chodzi przy tym o miejsca ogólnie dostępne, publiczne, nie zaś płatne parki rozrywki czy małpie gaje w centrach handlowych). Jeśli przestaniemy myśleć o placu zabaw, używając ograniczającej perspektywy specyficznego miejsca i specyficznych sprzętów, a zamiast tego spojrzymy na zabawę jako aktywność, którą można realizować wszędzie, całe miasto okaże się potencjalnym placem zabaw.
Wiara w transformacyjny charakter zabawy przywróconej przestrzeni publicznej, postulat redefiniowania miasta poprzez rewolucyjny i uspołeczniający charakter zabawy i związanej z nią dziecięcości stanowi klucz do zrozumienia różnych partyzanckich realizacji zabawek miejskich. Przykładami takich działań są realizacje Guerilla Playground Bruno Taylora, Play Anywhere Play Everywhere Davida Barry’ego , The Pothole Gardener Steve’a Wheena czy The Red Swing Project . Wszystkie te projekty zachęcają do zmiany sposobu myślenia o przestrzeni miejskiej. Śladami tych dyskursów są huśtawki zawieszone na wiatach przystankowych, miniogródki w dziurach w jezdni czy gra w klasy namalowana na chodniku w centrum miasta.
Niektórzy projektanci posuwają się nawet o krok dalej. Rozwijając trop wyzwolenia zabawy z ram placu zabaw, duński kolektyw miejskich projektantów STIPO sformułował na przykład koncepcję miejskiej przestrzeni przyjaznej dzieciom. Kluczowym założeniem grupy jest uczynienie najmłodszych widzialnymi w mieście. STIPO walczy o definiowanie przestrzeni publicznej jako przestrzeni uczenia się (w tym nabywania odpowiedzialności za swoje działania i podejmowania ryzyka) i uznanie zabawy za kluczową formę zdobywania wiedzy. Jedną z ich propozycji wpisania zabawy w przestrzeń publiczną jest uczynienie miejskich przestrzeni wspólnych polimorficznymi, wielofunkcyjnymi i dziecięco-dorosłymi. Praktycznym odzwierciedleniem tych teoretycznych rozważań jest np. projekt trampoliny usytuowanej nad ulicą, z której mogą korzystać mieszkańcy miast. Na podobnej zasadzie opiera się projekt Pop-up Carmeli Bogman i Rogiera Martensa. Mebel miejski w kształcie trzech platform wysuwa się z chodnika za pomocą dźwigni, kiedy ma się ochotę z niego skorzystać).
Nasycanie przestrzeni miejskiej pretekstami do zabawy, pojedynczymi urządzeniami, kieszonkowymi placykami zabaw, sugerował również znakomity holenderski architekt Aldo Van Eyck. Huśtawkę na chodniku uznawał za równie potrzebną co ławka, latarnia czy kiosk z gazetami. Mawiał, że tylko miasto przyjazne dzieciom jest przyjazne dorosłym mieszkańcom.
PROJEKTOWANIE ZABAWY
Oprócz postawienia pytania o to, gdzie leżą granice placu zabaw i w jaki sposób odróżniać tę przestrzeń od innych, warto zastanowić się również nad sposobem projektowania zabawy, która stanowi jego raison d’être. Bardzo często projekty placów zabaw wpisane są w ramy standaryzacji, ograniczane są szeregiem norm i uzależniane od atestacji sprzętów. Kryteria te sprawiają, że podstawową funkcją placów jest nie tyle zabawa, ile raczej zapewnienie dzieciom bezpieczeństwa. Ramy te utrudniają przyglądanie się z szerszej perspektywy definicji „urządzeń do zabawy”, wyjście poza standardowe 4S (see-saw, slide, swing, sandbox – pakiet podstawowy większości placów zabaw). Nie jest to jednak niemożliwe.
Spójrzmy na jeden z przykładów nieortodoksyjnego podejścia do wyposażania placu zabaw – jest nim naturalny plac zabaw, na którym podstawowym „urządzeniem do zabawy” jest sama przestrzeń. Umożliwia ona dzieciom samodzielne wytwarzanie narzędzi do zabawy z dostępnych pod ręką zasobów – patyków, kamyków, kasztanów, liści, śniegu, wody, piasku, żwiru, trawy, drzew, nierówności terenu, które zmieniają się wraz z porami roku. Daje to małym mieszkańcom miast możliwość podglądania przyrody. Przestrzenie tego typu można tworzyć bardzo niewielkim kosztem. Niedrogie są też umieszczane na nich rabatki kwiatowe i grządki warzyw, które mogą służyć nie tylko dzieciom, ale też okolicznym mieszkańcom. Dzięki roślinom place zabaw przeistaczają się w przestrzeń miejskiego ogrodnictwa. Uczą różne pokolenia dbałości o najbliższe otoczenie i ułatwiają jego oswajanie.
Atut takich przestrzeni może być jednak jednocześnie przeszkodą w ich tworzeniu. Problemem dotyczącym pośrednio wszystkich nietypowych miejsc zabawy jest konieczność zaangażowania lokalnej społeczności w opiekę nad taką naturalną, wspólną przestrzenią. Jak pisał placo-zabawowy aktywista Paul Hogan (1975), jeśli społeczność nie jest gotowa podjąć współodpowiedzialności za przestrzeń, wówczas nawet najlepszy projekt nie ma większych szans na przetrwanie.
Hogan był propagatorem placów zabaw „za darmo”, tworzonych z wykorzystaniem miejskich śmieci, zużytych i niepotrzebnych materiałów, takich jak szpule po kablach, metalowe i plastikowe beczki, betonowe obręcze, słupy, opony, drewniane palety, blaszane pojemniki. Jego pomysły są kontynuacją idei junk playground – placu budowy zabaw, sformułowanej już w latach 30. XX wieku przez duńskiego architekta krajobrazu Theodora Sorensena. Ich wartość polega nie tylko na recyclingowym charakterze, lecz także na dowartościowywaniu potrzeb dzieci (tworzenia, niszczenia, redefiniowania przestrzeni, podejmowania ryzyka etc.) kosztem preferowanej przez dorosłych „dziecięcej” estetyki placów zabaw. Projekty takie są społecznie ważne także dlatego, że angażują dorosłych – jako współwykonawców i współużytkowników.
KONSTRUKCYJNY PLAC ZABAW
Mając na uwadze rosnące znaczenie kwestii bezpieczeństwa i ograniczoną dostępność niezagospodarowanych przestrzeni w mieście, amerykański architekt David Rockwell zaproponował „cywilizowaną” formę placu budowy zabaw. To konstrukcyjny plac zabaw (imagination playground), składający się z szeregu modułowych elementów, które można – bezpiecznie i bez użycia narzędzi – łączyć w dowolne konstrukcje. Skoro dzieci potrafią bawić się zarówno wszędzie, jak i wszystkim, warto przyjrzeć się nie tylko katalogom oferującym wyposażenie placów zabaw, lecz także też swojemu otoczeniu. Oferować małym mieszkańcom nie tylko miejsca do zabawy, ale też narzędzia do jej samodzielnego definiowania. W polskich miastach tego typu projekty propaguje i realizuje pracownia k.
Poza wyglądem i sposobem zagospodarowywania placów zabaw ważna jest również kwestia autorstwa tych projektów. Skoro place zabaw są przestrzeniami z założenia dziecięcymi, jaka jest rola dzieci w ich planowaniu, projektowaniu, urządzaniu? Jest to podstawowe pytanie, ponieważ pozwala ono spojrzeć na plac zabaw z perspektywy relacyjnej, z punktu przecięcia dyskursów dziecięcości i dorosłości. Czy możemy wyobrazić sobie plac zabaw współprojektowany przez dzieci? Słowem kluczem jest tutaj partycypacja, stanowiąca podstawę proponowanej przez UNICEF polityki Child Friendly Cities.
W procesie projektowania przestrzeni dla dzieci warto przede wszystkim słuchać, co mają do powiedzenia najmłodsi. Wspomniany już Roger Hart wskazywał na podwójne znaczenie wkładu dzieci w proces projektowaniu miejsc dla nich przeznaczonych. „Dorosłe” wizje dziecięcej zabawy często mają niewiele wspólnego z pomysłami i definicjami samych dzieci. Przestrzenie dla nich projektowane powinny odpowiadać ich potrzebom także dlatego, że to najczęściej dzieci, a nie dorośli wskazują na wagę zieleni, miejsc zabawy dostępnych dla dzieci niepełnosprawnych czy traktowanie tych przestrzeni przede wszystkim jako miejsc spotkań nie tylko rówieśników, ale różnych pokoleń. Po drugie, bawiące się w mieście dzieci adaptują się do miejskiego środowiska, ale jednocześnie je modyfikują. Ich zabawa (niekoniecznie zamknięta w ramach placów zabaw) jest testem pokazującym nie tylko możliwości, jakie daje miejska przestrzeń, ale również jej paradoksy i ograniczenia.
O placach zabaw czytaj na:
www.ogrodytymczasowe.wordpress.com
www.playgrounddesigns.blogspot.com