Polityka miejska – nadmiar pytań, niedobór odpowiedzi

W dyskusji o polskich miastach powiedziano już chyba wszystko i nawet mniej aktywni mieszkańcy uwierzyli w swoje prawo do miasta, więc zgłaszają uwagi do polityki miejskiej. Ale czy patrząc pragmatycznie i przymykając oczy na politykierstwo poniektórych administracji miejskich, można powiedzieć, że niedługo będzie lepiej, mądrzej…

W dyskusji o polskich miastach powiedziano już chyba wszystko i nawet mniej aktywni mieszkańcy uwierzyli w swoje prawo do miasta, więc zgłaszają uwagi do polityki miejskiej. Ale czy patrząc pragmatycznie i przymykając oczy na politykierstwo poniektórych administracji miejskich, można powiedzieć, że niedługo będzie lepiej, mądrzej i bez frustracji?

Artykuł pochodzi z numeru 4 Magazynu Miasta: Transport. Numer można kupić w księgarniach lub poprzez naszą księgarnię. Wersja PDF jest dostępna już od 1 zł. Przyjmujemy także zamówienia na wersję papierową MM4.

Patrząc na rzeczywistość z różnych perspektyw, rozmawiamy o tym, jak miasta powinny funkcjonować, jak wyglądać i – co najważniejsze – w którym kierunku powinny się rozwijać. Przyszłość i fenomen miast stają się tematem podejmowanym wszędzie – od mainstreamowych mediów po sąsiedzkie rozmowy przed klatką. Wyzwaniem jest już nie tylko zagospodarowanie skrawka zieleni, lecz także całokształt poszczególnych polityk i krajowa polityka miejska. Zaczynamy myśleć o tym, jakich strategii potrzebujemy i jak możemy je realizować. Korzyści tych dyskusji są wyraźnie widoczne – administracje miejskie powoli zwracają się do obywateli i chcą z nimi rozmawiać. Czy nastał więc już „ten moment”? Czy na naszych oczach zachodzi właśnie rewolucyjna zmiana w funkcjonowaniu polskich miast?

Poszukiwane: szkiełko i oko

Odpowiedzi na powyższe pytania mogą być sformułowane tylko w postaci życzenia lub w trybie wielce przypuszczającym. Istotnym aspektem miejskich dyskusji jest bowiem fakt, że dominują w nich przede wszystkim opinie i odczucia. Warto też zauważyć, że coraz szybszego tempa nabierają prace nad modyfikacjami warunków, w których funkcjonują miasta. Kancelaria Prezydenta lobbuje za przyjęciem standardów konsultacji społecznych i wzmocnieniem udziału obywateli w podejmowaniu decyzji politycznych. Rząd zaakceptował założenia Krajowej Polityki Miejskiej i Ministerstwo Rozwoju Regionalnego rozpoczęło przygotowanie ostatecznego kształtu dokumentu mającego określić strategię państwa wobec miast i obszarów funkcjonalnych. Komisja Kodyfikacyjna Prawa Budowlanego, od której oczekuje się poprawy przepisów regulujących ład przestrzenny, powoli wchodzi w drugi rok prac. A same samorządy odświeżają bądź przygotowują nowe strategie rozwoju, które przynajmniej w teorii mają wytyczyć główne kierunki miejskiej polityki. I mimo wszystko  wszystkie te procesy zamiast gotowych odpowiedzi przynoszą jednak coraz więcej pytań.

Zdjęcie wykonane przez Seo J Kima / Flickr

Zdjęcie wykonane przez Seo J Kima / Flickr

Prace nad dokumentem określającym strategię rządu wobec miast i tworzonych wokół nich obszarów funkcjonalnych niebezpiecznie się wydłużają. Dokument początkowo zapowiadał się niezwykle ciekawie – po raz pierwszy rząd miał stworzyć własną politykę wspomagania rozwoju miast. Treść założeń była co prawda krytykowana za zbytnią koncentrację na aspektach gospodarczych i uczynienia z nich najważniejszego celu funkcjonowania miast, ale mimo wszystko sama idea uznana została za niezwykle potrzebną i wartą wsparcia. Wprowadzenie do ustawy o działach administracji rządowej kwestii polityki miejskiej i związane z tym zmiany w strukturze Ministerstwa Rozwoju Regionalnego spowodowały jednak spowolnienie tempa prac nad tym dokumentem. Trzeba także pamiętać, że niezależnie od treści samej Krajowej Polityki Miejskiej istotne jest wypracowanie nowych zasad współpracy na linii samorząd terytorialny – rząd. Wydaje się bowiem, że ta relacja była dotychczas oparta głównie na zależności finansowej. Zarówno miasta, jak i rząd najbardziej burzliwe dyskusje toczyły o podział pieniędzy – rząd krytykowany był za przekazywanie zadań samorządom bez zapewnienia środków na ich realizację, a te z kolei pozostawały pod presją ministra finansów z powodu nadmiernego zadłużania się.

Jeśli więc współpraca opiera się głównie o kwestię pieniędzy, to nowa perspektywa finansowa UE i stojące za nią ogromne środki mogą stanowić kolejną przeszkodę na drodze do stworzenia mądrej polityki miejskiej. Zbyt dużo chętnych gotowych na skonsumowanie funduszy może uniemożliwić skierowanie ich tam, gdzie są naprawdę potrzebne.

Najbliższe półrocze pokaże, czy Ministerstwu Rozwoju Regionalnego uda się zboczyć ze szlaku wytyczonego przez miejskich skarbników i wkroczyć na ten, na którym mocniej akcentowane są społeczne aspekty polityki miejskiej. Krajowa Polityka Miejska to także pytanie o zdolność naszej administracji do działania międzysektorowego i wprowadzenia spójności dotyczących tego samego obszaru polityk publicznych prowadzonych przez różne ministerstwa, biura i jednostki. I nie chodzi tu tylko o to, czy uda się zrobić remont wspólnej drogi. Przykładem może być kwestia kultury i jej obecności w polityce rozwojowej. Jeżeli Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego głośno od wielu lat mówi, że kultura się liczy i może generować rozwój kapitału społecznego, a co za tym idzie przyczyniać się do wzrostu dochodów miast, to musi dziwić, że nic nie zrobiło, aby w Krajowej Polityce Miejskiej kultura nie była wymieniania tylko jako jedna z usług publicznych.

Mieszkańcy

Jednocześnie organizatorzy dobrych konsultacji, czyli takich, które są poprawnie metodologicznie i traktują udział mieszkańców w poważny i partnerski sposób, rzadko kiedy narzekają na frekwencję i efekty merytoryczne. Coraz więcej obywateli chce w takich rozmowach uczestniczyć, dzielić pieniądze w ramach budżetów partycypacyjnych i współdecydować o ważnych dla siebie sprawach. Oczywiście nie we wszystkich dziedzinach partycypacja jest tak popularna. Więcej osób interesuje się sprawami przestrzeni, zieleni czy kultury niż na przykład tworzeniem strategii działań gospodarczych. Jesteśmy jednak na początku przywracania mieszkańcom statusu obywatela – wszyscy się tego uczymy. Ale czy wiemy, po co nam ta cała partycypacja i uczestnictwo? Czy tworzący i realizujący budżety partycypacyjne mają już plan wykorzystania coraz większego zaangażowania mieszkańców w kontekście znacznie szerszym niż tylko ten dotyczący małego fragmentu polityk publicznych? Czy wzmacnianie narzędzi partycypacji ma doprowadzić do zmiany ustawy o samorządzie terytorialnym?


M#04_Okladka_do neta

Warto także pamiętać, że proponowane zmiany w sposobie funkcjonowania miast niosą za sobą skutki, które dla wielu mieszkańców polskich miast mogą być nie do zaakceptowania. Prostym przykładem jest tu ograniczanie ruchu aut w miastach. Chcąc uczynić je bardziej przyjaznymi dla ruchu pieszych, rowerzystów i uprzywilejowanej komunikacji publicznej, trzeba będzie w końcu sięgnąć po narzędzia, które zmuszą kierowców do porzucenia swoich aut. Jednym z nich jest wprowadzenie wyższych opłat za parkowanie aut w centrach miast lub wręcz ograniczenie ich ruchu w określonych obszarach. Propozycja uelastycznienia opłat parkingowych już się zresztą pojawiła. Szkoda tylko, że premier Tusk określił jej cel jako metodę na wyciąganie dodatkowych pieniędzy z kieszeni Polaków. Wyraził jednak tym samym obawy wielu obywateli, którzy nie widzą w tym innego sensu jak tylko zamach na wolność i ukryte opodatkowanie. Wprowadzenie skutecznych zasad regulowania ładu przestrzennego może zaś sprawić, że konieczne będzie nie tylko ograniczenie dotychczasowych praw do użytkowania własności, lecz także wprowadzenie systemu finansowych zachęt i kar. Łatwo tu o gwałtowny wzrost protestów i oburzenia. Jak jednak poradzić sobie z realizacją zmiany w kraju, w którym system edukacji nie przyzwyczaja obywateli do współodpowiedzialności i poczucia sprawiedliwości społecznej? Przekonywać powoli, czy stawiać przed faktem i wymuszać określone zachowania?

Zmiana bez zmiany politycznej?

Klucz do zmiany miast wciąż leży w rękach władzy politycznej – zarówno tej krajowej, jak i lokalnej. Nie bez przyczyny ubiegłoroczny Kongres Urbanistyki Polskiej w swojej rezolucji apelował przede wszystkim do władz publicznych o wzięcie większej odpowiedzialności za rozwój miast. Potrzebujemy decyzji politycznych, aby proces ten mógł przebiegać szybciej niż do tej pory. Ale co zrobić, gdy tych decyzji brakuje albo ich podejmowanie trwa zbyt długo?

Jako wyborcy mamy oczywiście duży wpływ poprzez głosowanie i popularne ostatnio referendum odwoławcze. Nawet jeśli założymy, że poziom świadomości miejskiej obywateli jest wyższy niż dotychczas, to czy tym razem podczas wyborów kwestia miejska będzie istotnym kryterium wyborczym? Czy przy braku sensownych inicjatyw politycznych ze strony ruchów miejskich będziemy mieli szansę na oddanie głosu na partię bądź komitet, który zamiast politykierstwa miejskiego uprawia miejską politykę?

Może się okazać, że największą nadzieją na przyspieszenie zmian będą urzędnicy, w pracy z którymi bardzo często widzę wolę i kreatywną adaptację do zmian. Pozostaje tylko pytanie, czy będą oni w stanie dokonać czegoś więcej niż delikatnych korekt w polityce całego miasta? Czy bez woli politycznej, zarówno na poziomie poszczególnych miast, jak i rządu, da się osiągnąć głębszy i bardziej trwały efekt otwierania się administracji na współpracę z mieszkańcami? Gdzie przebiega granica, za którą wpływ urzędników przestaje mieć znaczenie?