Warwick Junction – siła handlowej alternatywy

Wielkie targowisko, które wyrosło w miejscu modernistycznego węzła transportowego w Durbanie, to triumf nieformalności

Warwick Junction – wielkie targowisko miejskie w południowoafrykańskim Durbanie – to przestrzeń rzucająca cień na swoją okolicę. O zbliżaniu się do niej świadczy rosnąca liczba pieszych i ulicznych handlarzy, którzy tłoczą się na chodnikach. Choć w śródmieściach afrykańskich miast handel uliczny jest widokiem codziennym, Warwick to wyjątkowe miejsce.

Granicę tego epicentrum handlowego stanowi Berea Station – wielki węzeł drogowy okalający stację kolejki podmiejskiej, brama do dawnej centralnej dzielnicy biznesowej Durbanu. Pozorny wizualny chaos setek zlokalizowanych w jej okolicy stoisk z tradycyjnymi medykamentami, tkaninami, lokalnym jedzeniem i tanią elektroniką kryje wewnętrzny porządek.

Szacuje się, że Warwick jest miejscem pracy dla ok. 8 tys. handlarzy i generuje roczny obrót rzędu ok. 2,3 mld randów (ok. 639,4 mln złotych), czyli kwotę porównywalną z finansowymi wynikami nowoczesnego centrum handlowego. Dla Europejczyków przyzwyczajonych do marginalizacji i wypychania nieformalnego handlu ulicznego z przestrzeni miast dane te mogą być zaskakujące.

Topografia targu

Wielu niewykwalifikowanym pracownikom niesformalizowany handel zapewnia łatwą możliwość zdobycia pracy dzięki samozatrudnieniu. Daje im to szansę na uzyskanie minimalnego dochodu pozwalającego zarówno na utrzymanie się, jak i dostarczanie przystępnych cenowo usług biedniejszym mieszkańcom metropolii. Ponad trzymilionowy Durban potwierdza znaczenie tych mechanizmów.

Miasto jest głównym portem RPA i chłonnym rynkiem pracy, dzięki czemu staje się celem migracji za pracą dla tysięcy przybyszów z prowincji oraz licznych imigrantów z przyległych krajów. Wraz z migracją rozwija się rynek usług i towarów, których nie zaspokajają centra handlowe i nowoczesne, droższe sklepy. Dlatego też, oprócz taniej odzieży, dostępnego finansowo sprzętu AGD czy tanich kart prepaid do telefonów, handlarze z powodzeniem sprzedają na Warwick akcesoria związane z tradycyjną plemienną medycyną. Oferują też zróżnicowany zakres tanich usług takich jak fryzjerstwo, krawiectwo czy drobne naprawy. Niesformalizowany uliczny handel i usługi nie tylko sprawnie odpowiadają na rosnące potrzeby określonych grup, ale mają też swój stały udział w PKB kraju, który kształtuje się na poziomie ok. 5 proc. Sektor ten daje więc miejsca pracy ok. 2,7 mln ludzi.

Przestrzeń targowiska na Warwick Junction to skomplikowana plątanina betonowych estakad obudowanych dużymi halami targowymi oferującymi różne produkty. Każda z jego części umożliwia nabycie innego rodzaju produktów, w większości sprzedawanych z mniej lub bardziej tymczasowych stoisk: spożywczych i z żywym drobiem (Early Morning Market), odzieży i towarów gospodarstwa domowego (Brook Street Market), elektroniki i akcesoriów (Berea Station).

Na tle innych targowisk Warwick wyróżnia obecność wyspecjalizowanych miejsc sprzedaży akcesoriów związanych z tradycyjną zuluską medycyną (Muthi). Tworzące je stoiska wypełnione są wysuszonymi pozostałościami zwierząt – sproszkowanymi rogami, zasuszonymi kończynami, skórami czy wnętrznościami mającymi leczyć z różnych dolegliwości – oraz ziołami, z których powstają lekarstwa i amulety. Jest to największy targ z tego typu ofertą w Afryce Południowej. Na Warwick Junction równie ważne są jednak targowiska z akcesoriami dla znachorów (inyanga) i szamanów (sangoma) czy stoiska z rękodziełem. W zachodniej części kompleksu zlokalizowano z kolei targ specjalizujący się w sprzedaży potraw z przyrządzanej na miejscu głowizny wołowej, tradycyjnego specjału kuchni zuluskiej. Kolorytu kompleksowi dodają także usytuowane przy targowisku liczne sklepy z hinduskimi przyprawami – ślad kolonialnej przeszłości Durbanu.

O wielokulturowości i tradycji tego miejsca świadczy też ukryte pomiędzy pylonami[1] estakady sanktuarium sufiego Hadrata Badszy – muzułmańskiego mistyka z Indii, który przybył do Durbanu ze swoimi krajanami w XIX wieku. Świątynię otacza jeden z najstarszych cmentarzy w mieście będący wyjątkowym miejscem wspólnego pochówku chrześcijan, Żydów, muzułmanów i wyznawców hinduizmu. W bliskim sąsiedztwie mieszczą się też dwa duże budynki religijne – meczet Juma Masjid, jeden z najstarszych i największych obiektów tego typu na południowej półkuli, oraz główna chrześcijańska katedra Emmanuela.

Warwick Junction to także duży węzeł transportowy – oprócz kolei podmiejskiej stanowi też bazę dla jednego z ważniejszych środków transportu znacznej części mieszkańców miasta, czyli taksówek-marszrutek. Rocznie przez Warwick przewija się przy tym ponad 11 mln pieszych.

Narodziny Warwick Junction

Jeszcze do niedawna ten bogaty, różnorodny i złożony świat nie miał prawa zajmować przestrzeni publicznej afrykańskiego miasta. Samo skrzyżowanie jest materialnym śladem trwającej do lat 90. polityki apartheidu – przymusowej segregacji rasowej. Jednym z jej efektów było fizyczne oddzielenie dzielnic zamieszkałych przez białych od okolic zajmowanych przez przedstawicieli innych ras, co wpłynęło na silne rozproszenie południowoafrykańskich miast, ich suburbanizację i uzależnienie mieszkańców od samochodów.

Okolice Warwick były ważnym centrum usług i handlu już w latach 30. XX wieku – handel kwitł dzięki sąsiedztwu centrum miasta i stacji kolei. W latach 50. obszar ten został określony jako slums i poddany wyburzeniom. Przekształcenia te doprowadziły do powstania wielkiego skrzyżowania dróg krajowych N3 i N2 łączących przedmieścia z centrum i portem, które znacznie przekształciło ten fragment miasta. Pomimo przemian okolicy kupcy działali w tym rejonie – choć w różnych warunkach – od lat 60. Sprzyjała im specyficzna lokalizacja na skraju śródmieścia w rejonie stacji kolejowej Berea Station, jako że od zawsze była to najbardziej ruchliwa stacja przesiadkowa miasta – dzisiaj przewija się przez nią ok. 450 tys. pasażerów dziennie. Warwick Junction działało też w czasach apartheidu, choć handel uliczny został w tym okresie zdelegalizowany, a handlarze działali nielegalnie, w dużej mierze w niezorganizowany sposób, na poboczach i chodnikach dróg.

Warwick Junction do lat 80. było więc symbolem modernistycznego miasta, które ostatecznie zostało skolonizowane i przejęte przez świat nieformalnej gospodarki. Sukcesja i odzyskiwanie miasta przez ten typ działalności nie jest oczywistością i proces ten wymagał przełamania długiej historii zinstytucjonalizowanej lokalnej opresji wobec handlu ulicznego. Jednak nawet już w warunkach demokratycznych, po zakończeniu apartheidu w 1994 roku, Warwick przetrwało głównie dzięki determinacji handlarzy.

Odzyskiwanie miejsca

Zrozumienie, jakim atutem gospodarczym i społecznym dla miasta było to targowisko, przyczyniło się do wdrożenia w życie pilotażowego programu jego poprawy. Nie było to łatwe, gdyż w latach 90. XX wieku targowisko uważane było za zaniedbane, brudne miejsce wymagające likwidacji. Lokalna prasa określała je wówczas mianem „kloaki” Durbanu.

Działania rewitalizacyjne rozpoczęły się w 1995 roku i trwały do 2001 roku. Był to pierwszy taki projekt w Południowej Afryce. Został on zrealizowany przy wsparciu władz metropolii eThekwini, do której należy Durban. Większość z południowoafrykańskich miast nadal starała się wówczas ograniczać handel uliczny, wypychając go z ulic i kontrolując samych handlarzy. Co ciekawe, w Warwick proces uruchomiony został dzięki determinacji oddolnych zrzeszeń kupieckich, w tym m.in. organizacji Związek Samozatrudnionych Kobiet (SEWU) i zrzeszenia nieformalnych kupców.

Działania rozpoczęły się od obserwacji i rozmów z kupcami prowadzonych przez interdyscyplinarny zespół, powołany przez władze miasta w celu przeprowadzenia projektu poprawy targowiska. Projektanci chcieli zrozumieć, jak działa system handlu na targu i jakie ma mankamenty. Dzięki temu poznano ważne potrzeby kupców, takie jak zapewnienie higienicznych warunków w obrębie targowiska, bezpieczeństwa pożarowego, zwłaszcza w związku z otwartymi paleniskami, i wspólne wynegocjowanie działań wymagających realizacji między różnymi grupami handlarzy.

Wiele z poświęconych im spotkań między grupami zainteresowanych, urzędnikami z różnych wydziałów miasta i zespołem projektowym odbyło się w założonym centrum projektu, jednym z wyremontowanych, dawnych magazynów w rejonie targowiska, który stał się lokalnym miejscem spotkań roboczych. Decyzja o partycypacyjnym charakterze procesu przekształcania targowiska stanowiła pierwszy krok do jego przemiany i projekt ten do końca opierał się na współpracy różnych stron interesariuszy.

Celem tego procesu była m.in. zmiana wizerunku targowiska. Jednym z pierwszych ważnych działań w ramach przekształcania Warwick Junction było więc m.in. jego wspólne sprzątanie przez handlarzy i wzmocnienie lokalnej, nieformalnej ochrony terenu. Spadła dzięki nim m.in. liczba przestępstw, do których dochodziło wcześniej na targowisku – kradzieży i napadów, co potwierdziło znaczenie roli handlarzy w podnoszeniu poziomu bezpieczeństwa okolicy. Samoorganizacja i wspólna praca cechowała jednak większość działań tego procesu, co wynikało z charakteru pracy organizacji kupieckich, które oprócz reprezentowania handlowców pełniły rolę samopomocową. Kluczem do sukcesu po stronie pracy urzędu miasta było skoordynowanie działań różnych instytucji miejskich wokół procesu rewitalizacji targowiska (oczywiście oprócz zaangażowania publicznych funduszy).

Ważną rolę odegrali także architekt Richard Dobson i pracownik społeczny Patrick Ndlovu. Zmiana modelu funkcjonowania targowiska nie wymagała jedynie zmiany struktury jego organizacji, ale też poprawy jakości przestrzeni. Jednym z poważniejszych działań w tym obszarze była budowa zadaszeń, m.in. zadaszenia nad Brook Street Market, które powstało dzięki wspólnemu budżetowi miasta, kupców i darczyńców.

Inną trafną interwencją okazało się np. powiązanie wszystkich części targu siecią nowoczesnych kładek, zadaszeń i schodów, co ułatwiło i upłynniło ruch pieszych. Kładki tworzą dziś jeden z bardziej widocznych i charakterystycznych elementów miejskiego krajobrazu targowiska. Dobson i Ndlovu skupili się także na ważnych detalach targowiska – projektach stoisk, zabezpieczeń na towary i stanowisk do przygotowywania żywności, pracując nad nimi we współpracy z kupcami. Prace remontowe zakończono w 2007 roku.

Lekcja Warwick

Pomimo wdrożenia projektu rewitalizacji los targowiska nie był pozbawiony dalszych zawirowań. Urząd miasta nie zrezygnował w pełni z planów czyszczenia i estetyzacji centrum Durbanu, a niesformalizowani handlarze stanowili w jego oczach niebezpieczny element miejskiej „szarej strefy”.

W 2009 roku na fali zbliżających się Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej władze ograniczały możliwość handlu w różnych częściach miasta, zwiększając presję w rejonie Warwick. W niecałe dwa lata po odebraniu licznych nagród za modelową, oddolną rewitalizację tego obszaru dużo poważniejszym zagrożeniem okazały się plany wyczyszczenia targowiska i budowy w jego miejscu nowego centrum handlowego. Nie były one niestety konsultowane z kupcami. Dzięki skutecznemu oporowi użytkowników targowiska zostały w końcu powstrzymane, a targ funkcjonuje do dzisiaj.

Jednym z ubocznych efektów konfliktu o budowę centrum handlowego było powstanie organizacji Asiye e Tafuleni zatrudniającej byłych autorów pierwotnego projektu przebudowy – Dobsona i Ndlovu – i zajmującej się projektowaniem inkluzywnym oraz wspieraniem procesów partycypacji. To dzięki jej działaczom można było zapoznać się z losami Warwick Junction na głównej wystawie w Giardini w trakcie XV Międzynarodowego Biennale Architektury w Wenecji. Ekspozycja przedstawiała historię targowiska w Durbanie jako modelową praktykę architektoniczną działającą na rzecz miejsc życia publicznego[2].

Doświadczenie oddolnej rewitalizacji Warwick Junction ilustruje szerszy problem pozycjonowania handlu ulicznego we współczesnym mieście. Durbański przykład uzmysławia, jak rozumienie specyficznego, miejskiego systemu, jaki tworzą niesformalizowani kupcy i ich miejsca pracy, pozwala na uchronienie i wzmocnienie targowiska we współpracy z jego użytkownikami. Tracąc Warwick Junction, Durban utraciłby znaczący element ożywiający ogromną część śródmieścia – współtworzący lokalną tożsamość, działający jako lokalna sieć wsparcia i zapewniający liczne miejsca pracy.

Warwick Junction działa jednak do dziś – dzięki zaangażowaniu ruchów oddolnych, ostatecznemu systemowemu odejściu przez urząd miasta od sprawdzonych rozwiązań projektowych oraz poszanowaniu perspektyw i wiedzy obecnych użytkowników.

Autorem fotografii targowiska Warwick Junction wykorzystanych w tekście jest Łukasz Pancewicz

Łukasz Pancewicz – urbanista, projektant w pracowni a2p2 architecture & planning, nauczyciel akademicki na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej


[1] Pylon to w architekturze starożytnego Wschodu każda z dwóch masywnych budowli kamiennych o kształcie trapezu, stawianych obok bramy wiodącej do świątyni lub pałacu.

[2]   Polecamy też książkę pt. Working with Warwick autorstwa Richarda Dobsona, Caroline Skinner i Jilian Nicholson.