Społeczeństwo i miasto post-konsumpcyjne. Źródła
Żyjemy pośrodku strukturalnego kryzysu, który dotyka wszystkich i wszystko. Nie jest to koniec świata. Ale jest to koniec pewnego świata – świata wybudowanego przez ostatnie dwudziestolecie na domku z kart spekulatywnej inżynierii finansowej. Obecny kryzys nie jest tylko ekonomiczny. Jest on również społeczny, środowiskowy, duchowy…
Żyjemy pośrodku strukturalnego kryzysu, który dotyka wszystkich i wszystko. Nie jest to koniec świata. Ale jest to koniec pewnego świata – świata wybudowanego przez ostatnie dwudziestolecie na domku z kart spekulatywnej inżynierii finansowej. Obecny kryzys nie jest tylko ekonomiczny. Jest on również społeczny, środowiskowy, duchowy i przestrzenny. Przyniósł gospodarcze załamanie i może rozwinąć się w złowieszczym kierunku.
Miejski aspekt kryzysu nie jest poboczny, ale tkwi w samym centrum modelu społecznego i ekonomicznego, który doprowadził do załamania wypłat świadczeń finansowych, konsumpcji, produkcji i zatrudnienia. Tym, co wywołało kryzys, była zapaść rynku hipotek– na skutek udzielania pożyczek o wysokim stopniu ryzyka – tzw. rynek subprime. Owe niepewne hipoteki zostały użyte jako zabezpieczenie dla innych produktów finansowych, w szczególności takich, które nie miały w niczym pokrycia (synthetic securities) i które powstały tylko dzięki nikłej regulacji prawnej i braku przejrzystości. Stąd, gdy bańka rynku nieruchomości pękła, i rynek hipotek zalegał z płatnościami, kryzys z tego sektora momentalnie przeniósł się na cały system finansowy.
W chwili, gdy największe instytucje finansowe znajdowały się w stanie faktycznego bankructwa, zmuszając sektor publiczny do wykupienia ich z tarapatów, pożyczki dla projektów praktycznych zostały w zasadzie zatrzymane. To leży w samym sercu kryzysu – popyt konsumencki był w znacznej mierze napędzany łatwym kredytem. A popyt konsumencki, zarówno w USA jak i w Europie, dotychczas składał się na ponad 2/3 całego wzrostu gospodarczego. Obecne starania mające na celu naprawienie systemu finansowego zależą od odbudowania zaufania, gdyż zaufanie leży u podstaw rynków finansowych, zarówno dla pożyczkodawców jak i pożyczkobiorców. Przywrócenie zaufania, natomiast, wymaga utworzenia nowych ram regulacji prawnej, które zapewniłyby przejrzystość i wyeliminowałyby, lub wyłowiły, działania finansowe o wysokim ryzyku, które doprowadziły nas do obecnej sytuacji.
Innymi słowy, okres łatwego kredytu należy do przeszłości. Jako, że lwia część kapitału, który był dotychczas dostępny, znajdowała się właśnie w owych często egzotycznych i wysoce niepewnych sektorach finansowych, światowe zasoby kapitałowe dramatycznie się skurczyły. Banki pozbywają się tzw. toksycznych aktywów i jednocześnie nie rezygnują z wypłacania wysokich premii dla osób bezpośrednio odpowiedzialnych za kryzys. Jako, że kredyt jest głównym źródłem konsumpcji, wkraczamy zatem w erę społeczeństwa post-konsumpcyjnego. Nie w tym sensie, że ludzie nie będą w stanie nabyć podstawowych artykułów żywieniowych, czy jeździć samochodem (choć niektórych taki los już spotkał), ale w takim, że życie dla pracy, pracowanie dla możliwości zadłużenia się i zadłużanie się aby móc konsumować, skończyło się.
Finansowa zasłona dymna została użyta po to, aby zbudować zaufanie konsumenckie i windować ceny nieruchomości. Całe regiony metropolitane zostały zbudowane po to, aby podtrzymać system finansowy. Dostarczały nadziei na szybkie zyski głównie dla banków i deweloperów, a także firm budowlanych, agencji nieruchomości, pośredników, oraz osób kupujących i sprzedających domy. Nie miały one na celu podniesienia jakości życia tych, którzy w tych domach mieszkali; przeciwnie, inwestycje te degradowały też jakość życia pozostałych mieszkańców, obciążały nadmiernie istniejącą już infrastrukturę oraz, co najważniejsze, niszczyły środowisko. Na przykład: mimo, że według spisu powszechnego z 2000 roku, w USA istnieje nieco więcej jednosobowych gospodarstw domowych niż wielosoobowych, nikt nie osmielił się podważyć sensowności opierania naszego modelu mieszkalnictwa i rozwoju miasta na ideale domu dla całej rodziny. Deweloperzy wciąż sprzedawali ideał z lat 50tych, oparty na „amerykańskim śnie” i rodzinie nuklearnej, mimo, że realia demograficzne przestały być z nim w zgodzie. Praktyka urbanistyczna nie była zainteresowana takimi niuansami i realiami życia w mieście – stosowanie jednakowego modelu rozwoju dla wszystkich miejsc było łatwiejsze i sprzyjało krótkoterminowym zyskom.
Dobre wieści to te, że ów system wyciągania zysków stracił swoją wiarygodność, a obszary miejskie powstałe dzięki niemu (np. na Florydzie – przyp. tł.), to właśnie te, które najdotkliwiej odczuły spadek wartości nieruchomości. Złe wieści są oczywiście takie, że ludzie, którzy zostali w ten system wciągnięci, często ze względu na brak alternatyw, nie zostali uchronieni przed ogromną finansową i osobistą tragedią. Tym niemniej, nadeszła oto okazja, aby wkroczyć w okres nowych rozwiązań. Istnieje możliwość, że całe społeczności, w szczególności te, które najdotkliwiej odczuły kryzys, chętnie zastosują nową politykę miejską, która pozwoli im wyjść z tej wielowymiarowej katastrofy.
Polityka miejska zawsze była związana z zarządzaniem przejścia od jednego modelu ekonomicznego do drugiego. Stany Zjednoczone wydostały się z Wielkiego Kryzysu lat 30stych jedynie dzięki gigantycznej mobilizacji środków, której wymagała II wojna światowa. Machina wojenno-przemysłowa była największym „pakietem stymulującym” w historii USA. Jednakże jego efekty zaczęły znikać zaraz po zakończeniu wojny. Coś innego musiało zastąpić militarny model wzrostu gospodarczego. Tym czymś stał się federalny program urbanizacyjny z lat 50tych. Nowe praktyki hipoteczne, zapoczątkowane w latach 30stych i rozpowszechnione już w latach 40stych, przyniosły ze sobą niespotykaną ekspansję amerykańskich przemieść. Owa ekspansja możliwa była m.in. dzięki ustawie autostradowej z 1956 r. która zapewniała dotacje federalne (do 90 procent kosztów) dla budowy metropolitalnych autostrad.
Zarówno rozwój przedmieść jak i autostrad wspomógł rozwój przemysłu samochodowego. Połączenie hipotek, łatwego kredytu na zakup samochodu czy sprzętu dla gospodarstwa domowego, sprzyjało rozprzestrzenieniu się ideału samowystarczalnej rodziny żyjącej w podmiejskim domku jednorodzinnym; mężczyzna pracował i przynosił dochody, kobieta była gospodynią domową, która opiekowała się domem i zapewniała transport oraz usługi dla rodziny – tej „podstawowej komórki społeczeństwa.” Hollywood dopełnił to wszystko dzięki wyidealizowaniu modelu podmiejskiego w filmach, które zawsze kończyły się happy endem.
Tak oto powstała niezwykle sprawna maszynka do zarabiania pieniędzy i stabilizacji społecznej. Dzięki niej powstała w Ameryce spora klasa średnia i poprawiono warunki życia milionów Amerykanów – oczywiście w przypadku, gdy „amerykański sen” mógł być zrealizowany. Stopniowo ów model, mimo że już na starcie wykluczył pewne grupy społeczne (głównie te, które nie miały białego koloru skóry), coraz bardziej zbliżał się do upadku. Na początku zniknęła podmiejska gospodyni domowa, która w latach 50tych pracowała w domu „na cały etat.” Kobiety też zaczęły pracować poza domem i sprzeciwiły się roli podwładnych swoich mężów w odizolowanych suburbiach. Dalsze koleje tej historii są dobrze znane – nowe „wynalazki” w dziedzinie finansowości, podpierane przez nieodpowiedzialną politykę pożyczek hipotecznych, doprowadziły do sytuacji, gdy system ten wymknął się spod kontroli, przynosząc obecny kryzys.
Podobnie jak w latach 40stych i 50tych, odbicie się od ekonomicznego dna zależy od znacznego pakietu stymulacyjnego i wydatków publicznych przedsięwziętych przez rząd federalny. W efekcie oznacza to przewaloryzowanie i fundamentalne przebudowanie przestrzeni miejskiej, nowy program dla mieszkalnictwa, budowę lub naprawę infrastruktury miasta oraz nowy system komunikacyjny. Do tego należy dodać zrównoważony rozwój środowiskowy. Jeśli wszystkie te działania złożą się na nowy paradygmat urbanizacyjny, tak jak wcześniej stworzono model amerykańskich przedmieść i styl życia z nimi związany, nowe formy kontaktów międzyludzkim mogą powstać jako skutek wychodzenia z obecnego kryzysu. Dlatego, poradzenie sobie z obecnym kryzysem oraz stworzenie nowego miasta, takiego które odpowiada na wyzwania XXI wieku, mogą iść w parze i złożyć się na wielowymiarową reformę społeczną i przestrzenną.
W obecnych warunkach niepewności, dezorientacji i potencjalnego chaosu, wierzymy w siłę sprawczą nowych idei. Dlatego chcemy podłączyć się do rozwijającej się debaty o tym, jaki model miasta jest najlepszy i który pozwoli wejść nam w nowy świat ekonomiczny, przestrzenny i społeczny. To, że wchodzimy w nową erę jest niepodważalne – jest to nieodzowny skutek bankructwa modelu ekonomicznego i miejskiego na którym opierał się dotychczas styl życia.Możemy wyjść z obecnego kryzysu po omacku bądź też świadomie. To w dużej mierze zależy od nas. Ponadto, zmiana niekoniecznie oznacza poprawę. Skurczenie się zasobów kapitałowych i wyczerpanie się źródeł szybkiego zysku może przynieść jeszcze większe wyizolowanie się enklaw bogactwa z reszty tkanki miejskiej, a nie przebudowanie sposobów życia razem w mieście. Dlatego też chcemy zaproponować szereg inicjatyw które mogłyby zmienić kierunek reformy obecnego systemu i przynieść miasto zrównoważonego rozwoju i miasto lepszej jakości życia.
Nie uprawiamy myślenia utopijnego. Problemy, które musimy rozwiązać są zbyt poważne aby zabawiać się w marzenia na jawie. Przedstawiamy niektóre z fundamentalnych błędów w planowaniu miejskim, które doprowadziły nas do obecnego kryzysu i sugerujemy praktyczne rozwiązania które mogą wspomóc transformację tkanki miejskiej.Ze względu na prowizoryczny charakter naszych sugestii, zdecydowaliśmy się na otworzenie szeregu okien na możliwe nowe modele rozwoju miasta; nasze propozycje nie mają charakteru systematycznej, zamkniętej i jednowymiarowej wizji urbanizacji. Wynika to z naszego przeświadczenia, że zmiana nie może podążać jedną i „jedynie słuszną” drogą, a raczej zachodzi na skutek drobnych modyfikacji na wielu płaszczyznach systemu miejskiego; wszystkie te zmiany, gdy zaczną współgrać ze sobą, złożą się na nowy paradygmat transformacji przestrzeni miejskiej. Choć nasz punkt wyjścia to głównie metropolie kalifornijskie, to wierzymy, iż szereg z rozwiązań które tutaj sugerujemy da się przenieść (prawdopodobnie w zmodyfikowanej formie) do innych organizmów miejskich. Nie jesteśmy w stanie odnieść się do wszystkich wymiarów potrzebnej reformy miejskiej. Skupiamy się na kilku kluczowych kwestiach związanych z przebudową obecnych miast. Naszym podstawowym celem jest przezwyciężenie obecnego ogólnoświatowego kryzysu w taki sposób, aby wprowadzić do naszych miast nowe formy przestrzenne które przyczyniłyby się do powstania miasta dla ludzi, a nie dla zysku.
Tłumaczenie: Kacper Pobłocki
Wizualizacje: Laura Burkhalter
Tekst jest skróconym tłumaczeniem artykułu pt. Beyond the Crisis: Towards a New Urban Paradigm, który ukazał się w piśmie Archinect. Dziękujemy redakcji pisma Archinect za zgodę na tłumaczenie i publikację tego tekstu na naszych łamach.