Ameryka na czele globalnej rewolucji wielkomiejskiej

Jak miasta rządzą państwami? Bruce Katz w artykule dla „Financial Times” pisze, że w konsekwencji recesji gospodarczej z 2007 roku dojdzie do redystrybucji władzy do miast. Na przestrzeni całej historii USA wstrząsy gospodarcze zmieniały sposoby rządzenia Ameryką. Jednym z następstw wielkiego kryzysu w latach 30….

Jak miasta rządzą państwami? Bruce Katz w artykule dla „Financial Times” pisze, że w konsekwencji recesji gospodarczej z 2007 roku dojdzie do redystrybucji władzy do miast.

Na przestrzeni całej historii USA wstrząsy gospodarcze zmieniały sposoby rządzenia Ameryką. Jednym z następstw wielkiego kryzysu w latach 30. XIX wieku były reformy konstytucyjne, które do dziś wpływają na sposób wydawania i pożyczania pieniędzy przez poszczególne stany. Wielka Depresja dała początek nowoczesnemu rządowi federalnemu obejmującemu takie instytucje jak Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Natomiast kryzys z 2007 roku oraz jego polityczne i finansowe wstrząsy wtórne przesuwają zdaniem autora środek ciężkości władzy z dala od rządu federalnego, a nawet stanowych stolic, ku dołowi – w stronę miast i metropolii, w których koncentruje się aktywność gospodarcza.

Revolution by Cle0patra, on Flickr

Revolution by Cle0patra, on Flickr

Te oddolne wspólnoty nie czekają z podjęciem działania na Waszyngton pogrążony w partyjnych wojnach. Przeprowadzają „metropolitalną rewolucję” w celu zwiększenia liczby miejsc pracy i restrukturyzacji swoich gospodarek. Dallas, Denver, Los Angeles i Miami używają lokalnych środków do zwiększenia prywatnych inwestycji w kluczową infrastrukturę, m.in systemy tranzytowe, porty, lotniska. Boston, Cleveland i Nowy Jork widzą podstawę swojego rozwoju raczej w innowacyjności i produktywności i eksporcie niż w przedkryzysowym połączeniu konsumpcji oraz budowy stadionów i domów mieszkalnych. Chicago, Houston i San Antonio pracują nad integracją imigrantów, powszechnym dostępem do wczesnej edukacji i wyposażeniem młodych pracowników w umiejętności potrzebne do konkurowania na globalnym rynku.

W artykule pojawia się opinia, iż przywództwo metropolii w kwestii konkurencyjności Stanów Zjednoczonych jest naturalnym rozwinięciem gospodarczej siły miast. Okazuje się, że 100 najbardziej zaludnionych terenów metropolitalnych zajmuje jedynie 1/8 całkowitego obszaru państwa, podczas gdy generuje ¾ produktu krajowego brutto i jest zamieszkiwane przez 2/3 populacji. Co ważniejsze, dostarczają znaczną część (ok. 90%) „kapitału”, na którym opiera się rozwój kraju. Składają się na niego wykształceni pracownicy, oferty pracy w zaawansowanym przemyśle, tworzenie patentów czy wymiana handlowa.

Autor podkreśla, że obszary metropolii są dostrojone do tego, jak funkcjonują dziś gospodarka i społeczeństwo. W przeciwieństwie do władz stanowych i rządu federalnego, są one kierowane nie tylko przez wybieranych urzędników, lecz także przez sieci rządowych, biznesowych, uniwersyteckich ekspertów, społecznych  liderów, którzy wspólnie napotykają pewne partyjne lub prawne ograniczenia. Ich swoistą zaletą oprócz posiadanych kompetencji jest to, że po prostu rozwiązują problemy i robią to, co do nich należy. Nie stać ich na partyjne kłótnie, kiedy walą się mosty i znikają miejsca pracy.

Istotnym czynnikiem w podziale budżetu państwowego,  o którym wspomina Bruce Katz, są zjawiska demograficzne (zwłaszcza starzenie się populacji), które także wpływają na przydział stanowych i federalnych środków. Według prognoz Kongresowego Biura Budżetowego do 2023 rząd federalny co roku będzie wydawał coraz więcej na obligatoryjne programy (np. związane z opieką medyczną dla emerytów, tzw. Medicare, i Medicaid – dla osób o niskich dochodach) w porównaniu z 2013 rokiem. Metropolie pomogą USA zaadaptować się do tego, rozważnie używając publicznych środków, by przyspieszyć prywatne i miejskie inwestycje.

Jak będzie zmieniać się polityka rządowa w USA w ciągu dekady? Z rozważań Bruce’a Katza wynika, że Waszyngton będzie robił mniej, skupiając się na takich priorytetach jak obrona narodowa czy sieć powszechnej opieki nad starszymi, ubogimi i niepełnosprawnymi. Zaś miasta, metropolie i najbardziej postępowe stany przejmą jeszcze więcej ciężaru kształtowania infrastruktury i edukacji, co prawdopodobnie byłoby mile widziane i korzystne.

Otóż, parafrazując opinię autora, Waszyngton i stanowe stolice wyjątkowo łatwo rozpoczynają kolejne inwestycje, często umieszczając je tam, gdzie są zbędne, a dochód z nich jest znikomy. Natomiast wydaje się prawdopodobne, że miasta i metropolie będą rozporządzać własnymi pieniędzmi w sposób właściwy dla swoich gospodarek i położenia. Są szybkimi, gorliwymi uczniami, adaptującymi wszelakie innowacje do własnych potrzeb.

Rzadko się zdarza, by innowacje z Ameryki nie przedostawały się dalej. Biorąc pod uwagę szybką globalną urbanizację, ów triumf decentralizacji władzy prawdopodobnie będzie miał wpływ na sposób rządzenia w innych państwach. Londyn już szuka większych wpływów budżetowych, zbierając siły, by sprostać wyzwaniom infrastruktury szybko wzrastających metropolii. Miasta w Chinach, Indiach czy Brazylii potrzebują rządowych reform, by wzrastać w bardziej zrównoważony sposób. Zarówno w dojrzałej, jak i wzrastającej gospodarce trudno wyobrazić sobie, że wielkomiejskie „ekonomiczne giganty” pozostaną „finansowymi  dziećmi” na długo, cytując Borisa Johnsona, burmistrza Londynu.

Polityczną pozostałością kryzysu finansowego z 2007 roku będzie zmiana układu sił w Stanach Zjednoczonych i ostatecznie także na całym świecie. W epoce metropolii to właśnie one oraz ich liderzy będą przewodzić państwom.

Na podstawie: Financial Times