Mieszkanie – luksus, na który zasługujesz

Mieszkanie w Polsce musi mieć minimum 25 m2. Tak mówi prawo, ale rzeczywistość wygląda inaczej.

Na rynku wynajmowane są mniejsze, często zaledwie kilkumetrowe mieszkania jako lokale usługowe. I choć niektóre magazyny wnętrzarskie prześcigają się w wyjaśnianiu, jak z klasą i pomysłem zaaranżować mikroskopijną przestrzeń życiową, nie wszyscy dają się przekonać wizją życia w klitce. Co opowiadają właściciele „mikromieszkań” zachwalający swoje nieruchomości? Jak to jest żyć w dziupli, której wymiary są czasami mniejsze niż standardowy polski boks schroniskowy dla 30-kilogramowego psa? Odpowiedzi udziela Szymon Żyśko w „Tygodniku Powszechnym”.

Historie te nabierają coraz większego znaczenia w związku z sytuacją na krajowym rynku mieszkaniowym. Jak podaje poniedziałkowy Puls Biznesu, nadal brakuje nam 1,5 – 2 milionów mieszkań. Eksperci rynku mieszkaniowego od lat podkreślają, że nie dość że brakuje fizycznie nieruchomości, to ceny istniejących są zatrważające, nieosiągalne dla wielu Polaków i Polek. Kryzysu nie rozwiąże tu budowanie kolejnych osiedli, na które niewielu z nas będzie stać. Zgodnie z danymi Eurostatu mieszkańcy Polski dodatkowo żyją w ścisku – bardziej przeludnione mieszkania można znaleźć tylko w Bułgarii, Rumunii i na Łotwie. Nikt nie wychodzi w Polsce jednak na ulice z tego powodu. Od dekad mieszkanie w naszym kraju to sprawa prywatna. Ruchy społeczne narodziły się głównie wokół praw lokatorów mieszkań komunalnych albo wśród ludzi z kredytami hipotecznymi dla których priorytetem jest nadal załatwienie „swojej sprawy”. Przyzwyczailiśmy się do myślenia, że mieszkanie jest towarem, na który musimy zapracować w pocie czoła. Nie stać mnie na większe? Trudno, taki los.

Tylko czy naprawdę posiadanie własnego kąta, który spełnia podstawowe standardy, jest aż takim luksusem, żebyśmy myśleli o nim w kategorii sennego marzenia? Kiedy wreszcie zaczniemy głośno, i nie tylko w gronie ekspertek i ekspertów, upominać się o prawdziwą politykę mieszkaniową? Przypominającą europejskie standardy? Zgodnie z nimi niezależnie od tego, czy mieszkamy sami, czy z partnerką/ partnerem powinniśmy mieć wydzieloną sypialnię i pokój wspólny. Jeśli mieszka z nami dwójka dzieci tej samej płci – mogą mieszkać we wspólnym pokoju. Jeśli jednak mamy córkę i syna – mogą dzielić pokój tylko do 12 roku życia. Każdy dodatkowy element układanki dorośli-dzieci wymaga kolejnego pokoju. Decydujemy się na 3 i 4 dziecko? Nasze M2 nie da rady. Jeśli mieszka z nami dodatkowo inna osoba pełnoletnia – przyjaciele, ktoś z rodziny – powinna mieć swoją przestrzeń. Czy to jest naprawdę luksus? Daliście się przekonać, że nie zasługujecie na takie standardy? Czas zmienić zdanie.

 

Daj sobie miejski NEWSLETER!

Zapisz się, by co wtorek rano otrzymać od nas rekomendacje miejskich artykułów, książek, raportów, filmów lub podcastów.

 

Zdjęcie: Vladimir Malyavko |Unsplash