Projektowanie pustki
Najnowsza odsłona wystawy WARSZAWA W BUDOWIE pokazuje, że o Placu Defilad nie powiedziano jeszcze wszystkiego
Mało jest przestrzeni w Polsce, którym poświęcono by tyle czasu i uwagi co centrum Warszawy, a które mimo to nadal byłyby tak problematyczne w użytkowaniu.
Plac Defilad od samego początku budził kontrowersje. Pomyślany jako wielka scenografia dla manifestacji i masowych wydarzeń PRL-u przez dekady pełnił swoją uroczystą funkcję – czasami nawet wbrew pomysłodawcom samego projektu. To tutaj odbył się największy wiec Października 1956 roku, a więc wydarzenie, które stawiało pod znakiem zapytania dotychczasową formę doktryny państwowej i wpłynęło na zmianę władz. Tutaj też miała miejsce masowa msza celebrowana przez papieża Jana Pawła II w 1987 roku.
Plac był i bywa przestrzenią defilad wojskowych, pokazów gimnastycznych, masowych koncertów, handlu, nielegalnych instalacji i całkiem legalnych, choć absurdalnych parkingów.
Dziś, w przededniu zmian przestrzennych, jakie przynieść ma budowa gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej i teatru TR Warszawa oraz rozstrzygnięcie konkursu na zagospodarowanie placu, po raz kolejny zadawane są pytania o jego charakter. Otwarta wczoraj wystawa główna festiwalu WWB9 pozwala na szczęście spojrzeć na te dyskusje z pewnego dystansu, ponieważ Plac Defilad został na niej osadzony w kontekście innych placów – tych warszawskich i tych z innych miast i krajów.
Dzięki temu zabiegowi przestajemy kurczowo trzymać się historii konkretnych 4,4 ha w centrum Warszawy i mamy okazję spojrzeć na ten plac z dalszej perspektywy. Opuszczenie warszawskiego piekiełka wiecznych sporów o charakter największego placu stolicy jest najbardziej odświeżającym zabiegiem zastosowanym na wystawie. Zamiast tytułowego „Kroku do przodu” organizatorzy wystawy proponują nam raczej „krok w bok”.
Na wystawę składają się 4 obszerne projekty badawcze i kilkanaście instalacji artystycznych oraz projektów architektonicznych. Jak zwykle więc główna wystawa WWB jest ekspozycją wymagającą od zwiedzającego uwagi i rezerwacji spokojnego popołudnia. Trzeba jednak przyznać, że tegoroczna edycja nie jest przegadana. Dobrze wypośrodkowano na niej również proporcje między różnymi formami wystawienniczymi (są multimedia, opisy, instalacje, zdjęcie, archiwalia). Każdy znajdzie coś dla siebie.
Jakie nowe perspektywy serwują nam jednak kuratorzy poszczególnych części ekspozycji?
Lokalni gospodarze i Miejsca Możliwe
Górna część wystawy zachęca do przyjrzenia się Placowi Defilad z perspektywy przemian placów zagranicznych – m.in. Schouwburgplein w Rotterdamie i Skanderberg w Tiranie. Oba te place były centralnym założeniem nowej odsłony miast – doszczętnie zbombardowanego przez Luftwaffe Rotterdamu i Tirany, która w 1920 roku stała się stolicą niepodległej Albanii.
W pracy „Miejsca Możliwe” Anna Molenda i Christina Ampatzidou pokazują kolejne etapy przeformułowywania tych przestrzeni. Jakie przeszły przemiany? Kto decydował o ich kształcie? W jaki sposób zmieniały się na przestrzeni kolejnych dekad?
Po sąsiedzku można z kolei zapoznać się z wystawą „Lokalni Gospodarze”, która pokazuje różne rodzaje partnerstw zawiązywanych w celu wspólnego zarządzania przestrzenią publiczną na konkretnych 4 nowojorskich przykładach. Przykłady mają konkretne przełożenie na sytuację na Placu Defilad, który ma zostać przestrzenią współzarządzaną przez różnych lokalnych gospodarzy.
Artur Jerzy Filip – kurator tej części wystawy – przywołuje więc przykłady grupy zadaniowej Hunts Point z najbiedniejszego obszaru w mieście czy sojuszu Prospect Park, w którego Komitecie Społecznym zasiadają wpływowi nowojorczycy. O sile nieformalnym koneksji można z kolei przekonać się, poznając bliżej specyfikę organizacji pozarządowej Przyjaciele High Line. Przykład Sojuszu Times Square świetnie opowiada natomiast o wpływie biznesu na miasto. Na wystawie przedstawiona jest też ciekawy model Business Improvement District (BID), czyli formuła prawna pozwalająca na opodatkowanie lokalnych przedsiębiorców.
Warszawska perspektywa
Na wystawie możemy się też przyjrzeć Placowi Defilad z perspektywy innych warszawskich placów. Tematowi temu poświęcona jest część „Place Warszawy – konstelacje przypadków”. Została ona opracowana przez Magdę Grabowską, Aleksandrę Litorowicz, Elę Petruk, Kubę Snopka i Bognę Świątkowską na podstawie badań 30 warszawskich placów przeprowadzonych w ramach projektu „Place Warszawy” (Fundacja Puszka, Fundacja Bęc Zmiana).
Z przeprowadzonej analizy wynika, że nie istnieje coś takiego jak specyfika placu warszawskiego. Nie dorobiliśmy się w naszym mieście jakiejś powtarzalnej formy przestrzennej i funkcjonalnej. Oczywiście istnieją pewne podobieństwa, ale nie można na ich podstawie wyprowadzić wzoru.
Ta część wystawy osadza Plac Defilad lokalnie, porządkuje go w warszawskim układzie przestrzennym, transportowym, a nawet w realiach istniejących rozwiązań materiałowych (jakie typy nawierzchni, jakie kolory, barwy występują w Warszawie). Pojawia się również wątek oświetlenia placów, konkretne liczby związane z planami zagospodarowania przestrzennego i z formami upamiętniania, które obecne są na warszawskich placach. A Wszystko zilustrowane jest grafami, a 10 placów doczekało się też swoich fotograficznych metryczek zaopatrzonych w podstawowe informacje (kiedy plac powstał, jaką ma powierzchnię, czy rosną na nim drzewa, czy są w jego obrębie symbole sakralne lub jakieś formy upamiętnienia, czy znajdują się na nim zbiorniki wodne?).
Spektakl czy cyrkulacja?
Jedną z najciekawszych części wystawy jest ekspozycja „Plac Spektaklu” przygotowana przez Kubę Snopka i Tomasza Świetlika. Elegancja intelektualnego wywodu przeprowadzonego przez kuratorów i plastyczna umiejętność opowiedzenia tej perspektywy sprawia, że jest ona bardzo uwodząca. Do tego stopnia, że dali się jej również uwieść sami twórcy pomysłu…
Snopek i Świetlik wpisują Plac Defilad w typologię, którą stworzyli na podstawie analizy dyskusji radzieckich architektów oraz praktyki funkcjonowania kilkudziesięciu placów w Rosji i w krajach byłego bloku wschodniego. Na tej podstawie wysuwają tezę o istnieniu dwóch typów placów: placów spektaklu i placów cyrkulacji.
Te pierwsze są ściśle powiązane z urbanistyką radziecką, powstały po rewolucji październikowej i ich głównym zadaniem jest zapewnienie przestrzeni na wiece polityczne. Place cyrkulacji (których najlepszym przykładem, zdaniem kuratorów, są place paryskie) są zaś placami związanymi z kapitalizmem, które umożliwiają przepływ ludzi, towarów i środków transportu.
Place spektaklu są olbrzymie (istnieją dokładne wyliczenia, ile powinny mieścić ludzi – Plac Defilad mieści ich np. ok. miliona), obsługują wielkie wydarzenia, funkcjonują „od święta”, zazwyczaj są puste, a budynki pełnią na nich funkcję scenografii. Są świetnie skomunikowane z resztą miasta (co umożliwia dowiezienie tłumów) i genialnie wyglądają w kadrze kamery czy obiektywie aparatu.
Place cyrkulacji są zaś przestrzeniami codziennego życia – są kompaktowe, a budynki w ich obrębie mają konkretne, często handlowe funkcje.
Typologia ta jest niezwykle klarowna, a towarzyszące tej części ekspozycji materiały archiwalne pokazujące funkcjonowanie placów spektaklu z różnych radzieckich miast idealnie potwierdzają przyjętą tezę. Plac Defilad jest więc stuprocentowym placem spektaklu. Kuratorzy zadają przy tym pytania, czy taka przestrzeń manifestacji jest w mieście potrzebna i czy przypadkiem chęć zabudowania i ograniczenia ogromnej przestrzeni Placu nie jest błędem.
Jako przykład pokazują działania władz Moskwy, które ustawicznie, od kilku lat, przeprowadzają projekty „upiększania” tamtejszych spektakularnych placów w myśl uczynienia z nich przestrzeni cyrkulacji, a więc „zwrócenia ich mieszkańcom”. Dosadzanie drzew, wstawianie mebli ulicznych, tworzenie nowych funkcji ma jednak określone, polityczne zadanie. Władze Moskwy likwidują w ten sposób publiczną przestrzeń protestu. Snopek i Świetlik pokazują więc, że plac spektaklu daje niezwykłą szansę bycia dostrzeżonym jako masa, a więc jest wentylem demokracji, o który warto dbać.
Gdzie zatem w tej koncepcji element fatalnego zauroczenia, o którym wspominałam? Jak każda typologia tak i ta jest pewnego rodzaju uproszczeniem. Place spektaklu można porównać do wielu placów powstających w państwach totalitarnych (faszystowskich Włoszech czy hitlerowskich Niemczech) czy autorytarnych a nawet monarchiach absolutystycznych. Jest to jakiś typ idealny – dokładnie przedyskutowany i wyodrębniony przez radzieckich urbanistów, a przede wszystkim wprowadzony w życie w krajach bloku wschodniego. Jak każdy typ idealny nie istnieje on jednak w rzeczywistości.
Place spektaklu bywają przecież też placami cyrkulacji (wystarczy choćby wspomnieć okres funkcjonowania na Placu Defilad targowiska), a place cyrkulacji stają się przestrzenią spektaklu (główne krwawe wydarzenia rewolucji 1905 roku odbywały się na warszawskim Placu Grzybowskim). Oczywiście – i tu należy się zgodzić z kuratorami – przestrzenie zaprojektowane po to, aby przede wszystkim stanowić tło wielkich wydarzeń, zawsze lepiej spełniały będą funkcje teatralne niż codzienne. Nie znaczy to jednak, że place handlowe nie będą mogły stać się sceną protestu.
Ponadto o ile rzeczywiście można bardzo dokładnie opisać pewien fenomen placów „radzieckich”, o tyle pojęcie placu cyrkulacji wydaje się bardzo pojemne i stworzone po to, aby dopełniało typologię.
Rysa na szkle
Można by jednak przymknąć oko na to uproszczenie, bo każda typologia rządzi się podobną zasadą, a samo wprowadzenie tych pojęć otwiera rzeczywiście ciekawą perspektywę w dyskusji o przyszłości Placu Defilad. Na co warto jednak uważać, przyjmując takie kategorie? O dziwo odpowiedzi dostarczają tutaj sami kuratorzy.
Wśród zdjęć archiwalnych tworzących opowieść o przestrzeniach protestu na placach spektaklu, pojawia się nieoczekiwanie przykład czechosłowacki – oczywiście mowa jest o Praskiej Wiośnie 1968 roku. Z tym, że główne wydarzenia (samospalenia Jana Palacha, a także wiece przeciwko wkroczeniu do kraju wojsk Układu Warszawskiego) odbywały się na Placu Wacława, który, co trudno podważyć, nie ma absolutnie żadnego radzieckiego rodowodu, za to ma długą, wielowiekową tradycję handlu i rozlicznych protestów społecznych od czasów średniowiecznego władcy Karola IV. Owszem, jest on i bywał sceną spektaklu, ale równie dobrze pełni funkcję cyrkulacji, o czym można się łatwo przekonać, odwiedzając Pragę.
Znajdując przykład praski, można więc dalej poszukać w pamięci innych placów istotnych w historii protestów ulicznych krajów byłego bloku wschodniego. Kluczowe momenty powstania węgierskiego w 1956 roku również rozegrały się na placu – był to centralny plac Lajosa Kossutha, który sąsiaduje z Parlamentem. Jest to plac historyczny.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że przytłaczająca większość protestów i manifestacji, które przetoczyły się przez ostatnie kilka lat przez Warszawę, wcale nie miała miejsca na zaprojektowanym dokładnie w tym celu Placu Defilad. Jako scena protestu i różnych walk ulicznych świetnie sprawdzały się Plac Zamkowy, Plac Konstytucji, Plac Trzech Krzyży, Rondo de Gaulle’a czy Trakt Królewski.
Kuba Snopek bardzo słusznie zwrócił uwagę, że nie były to protesty na skalę ukraińskiego Majdanu i że gdyby doszło do milionowych manifestacji, Plac Defilad mógłby być idealną miejską sceną.
Warto zadać sobie jednak pytanie, czy w imię spektaklu (choćby miał to być najwspanialszy spektakl demokracji) warto utrzymywać w centrum miasta przestrzeń święta, która przez znaczną część roku jest, jak pięknie opisali to kuratorzy, „projektowaniem pustki”.
„Plac Defilad: krok do przodu”, Wystawa główna tegorocznej edycji festiwalu WARSZAWA W BUDOWIE potrwa do 26 listopada, Galeria Studio, wt-nd 11:00 -19:00, bilety: 5 zł
pełen program: Warszawa w Budowie 9