Zestaw ratunkowy

Przedstawiamy podręczny zestaw form zieleni łagodzących konsekwencje zmian klimatu

Ogrody deszczowe

Zmiany klimatu wywołują m.in. niezwykle intensywne opady, tzw. deszcze nawalne, z którymi nie radzą sobie istniejące systemy kanalizacji burzowej. Dwa lat temu przekonali się o tym mieszkańcy Gdańska, kiedy to zaledwie w kilka godzin wiele tamtejszych ulic i przejść podziemnych znalazło się pod wodą. Kanalizacja w takich sytuacjach nie jest w stanie sprostać gwałtownym ulewom, a jej przebudowa wymagałaby ogromnych nakładów finansowych. Część miast decyduje się ponieść te koszty. Część rozwiązuje ten problem na lokalną skalę poprzez zwiększanie tzw. małej retencji krajobrazowej, czyli działanie na rzecz utrzymywania wody możliwie jak najdłużej w miejscu opadu. Jednym ze sposobów „przytrzymania” wody są ogrody deszczowe, które polegają na niewielkich nasadzeniach roślin w miejscach spływania wody, np. w pojemniku u wylotu rynny czy w gruncie między budynkiem a chodnikiem. Dzięki zastosowaniu specjalnie dobranych roślin hydrofitowych, które mają właściwości oczyszczające – należą do nich np. irysy czy niektóre gatunki paproci – czysta woda spływa wolniej do kanalizacji. Rozwiązania te stosowane są już w wielu miastach na świecie. W Polsce pojedyncze ogrody tego typu były realizowane dotychczas np. w Gdańsku i w Lublinie, a na szerszą skalę w Warszawie w ramach pilotażowego projektu „Warszawa chwyta wodę”. Stołeczny Zarząd Zieleni we współpracy z Fundacją Sendzimira zorganizował dla mieszkańców warsztaty z budowy ogrodów deszczowych, dzięki czemu powstało kilkanaście takich miejsc. Pomysłodawcy projektu zakładali, że stworzenie ogrodu deszczowego nie wymaga kosztownych materiałów czy specjalistycznej wiedzy, wystarczy odrobina chęci i smykałki technicznej. Zachęcamy więc do samodzielnego zbudowania podobnych rozwiązań – prostą instrukcję można znaleźć np. w materiale przygotowanym na warszawskie warsztaty. www.sendzimir.org.pl/publikacje/ogrody-deszczowe

warsztaty z tworzenia ogrodów deszczowych w Szkole Podstawowej przy ul. Wokalnej w Warszawskie

Parki zalewowe
Skrajne wahania pogody spowodowane zmianami klimatu, takie jak okresy suszy przeplatane gwałtownymi ulewami, powodują, że infrastruktura miejska musi być przystosowana do często zmieniających się warunków atmosferycznych. W Kopenhadze powstaje więc taka „elastyczna” architektura. W konkursie na przebudowę otwartego w 1928 roku parku Enghaveparken pojawiło się bardzo ciekawe rozwiązanie. Zwycięska koncepcja autorstwa konsorcjum pracowni architektonicznych TREDJE NATUR, Platant i firmy konsultingowej COWI opiera się na łączeniu funkcji parku i zbiornika retencyjnego. Podczas suszy jest on przestrzenią rekreacji, ale w przypadku długotrwałych, ulewnych deszczy może pomieścić nawet 24 tys. m3 wody. Realizacja tego założenia jest ttrudna, bo neoklasycystyczny Enghaveparken znajduje się pod ochroną konserwatorską. Projektanci, nie mogąc przebudować całego terenu, postanowili wykorzystać pasywne techniki hydrauliczne i naturalny spadek terenu, ponieważ różnica między zachodnią a wschodnią częścią parku wynosi 1 m. Specjalnie wybudowane akwedukty i kanały odprowadzają więc wodę z graniczących z parkiem budynków do dwóch niecek, które na co dzień pełnią funkcję boiska sportowego i amfiteatru, oraz do podziemnego zbiornika. W przypadku wystąpienia wyjątkowo ulewnych deszczy i powodzi park, który od najniżej położonej strony jest otoczony murem pełniącym też rolę akweduktu, może zamienić się zatem w zbiornik retencyjny. Później woda spływa powoli do kopenhaskiego portu. Na co dzień park ma zaspakajać przede wszystkim potrzeby okolicznych mieszkańców – projektanci pamiętali więc przy tym o zaprojektowaniu placu zabaw, boisk sportowych, ogrodu różanego czy małej infrastruktury – stołów, krzeseł, ławek – zachęcającej do interakcji. Przebudowa Enghaveparken ma zostać zrealizowana bez wycinki istniejących drzew i potrwa do połowy 2019 roku.

fot. THIRD NATURE, COWI, PLATANT

Zielone dachy
Położony na północy Niemiec Hamburg jest pełen kontrastów – to miasto przemysłowe z największą hutą miedzi w Europie, trzecim największym europejskim portem morskim i intensywnie rozwijającym się handlem, a jednocześnie jedna z najbardziej zielonych metropolii na kontynencie. Nieprzypadkowo w 2011 roku został nagrodzony tytułem Zielonej Stolicy Europy – tutejsze władze od lat starają się prowadzić zrównoważoną politykę w zakresie ochrony środowiska, a ponad 30 proc. powierzchni miasta stanowią lasy, zielone tereny rekreacyjne i woda. Dostrzegając nieuchronność wzrostu średniej rocznej temperatury, powodowanego przez zmiany klimatu i efekt miejskiej wyspy ciepła, władze Hamburga postanowiły w możliwie jak największym stopniu zwiększyć procent zielonych powierzchni. W 2014 roku – jako pierwsze w kraju – przyjęły kompleksową miejską „Strategię Zielonych Dachów” (niem. Gründachstrategie für Hamburg). Zapisano w niej ambitne cel – do 2020 roku zwiększenie o 100 ha powierzchni zielonych dachów w obrębie metropolii oraz zazielenienie dachów 70 proc. nowych budynków o płaskich dachach. Założenie to jest wprowadzane w życie z wykorzystaniem szerokich kampanii informacyjnych oraz zachęt finansowych i regulacji prawnych. Właściciele budynków mogą otrzymać do końca 2019 roku np. subsydia w wysokości 30–60 proc. kosztów zazielenienia dachu – miasto przeznaczyło na te dopłaty 3 mln euro. Władze Hamburga przekonują, że rozwiązanie będzie korzystne dla wszystkich – zielone dachy w zimie izolują, zaś w lecie ograniczają nagrzewanie budynków, co zmniejsza efekt miejskiej wyspy ciepła, a właścicielom przynosi oszczędności, w zależności od grubości pokrywy roślinnej, od 2 do nawet 44 proc. kosztów energii. Roślinność na dachach dodatkowo zatrzymuje duże ilości wody deszczowej, odciążając miejską kanalizację i zmniejszając nawet o 50 proc. wysokość opłat za odprowadzaną wodę deszczową. Promując to rozwiązanie, władze Hamburga chcą także zwiększyć bioróżnorodność oraz zachęcić do tworzenia terenów rekreacyjnych na dachach.

Drzewa przeciw miejskiej wyspie ciepła
Kolejnym wyzwaniem, z którym władze miast muszą walczyć na swoim terenie, jest miejska wyspa ciepła, czyli zjawisko mikroklimatyczne polegające na znacznym wzroście temperatury w mieście w stosunku do tej panującej na obszarach podmiejskich i wiejskich. Za proces ten odpowiedzialne są materiały takie jak beton i asfalt, które absorbują promieniowanie słoneczne, zamiast je odbijać, oraz wysokie budynki, które tworzą tzw. efekt kanionu – blokują wiatr, który mógłby obniżyć temperaturę. Na jej wzrost wpływają także brak roślinności, działające instalacje grzewcze i chłodzące oraz wysoki poziom zanieczyszczenia powietrza. Najpopularniejszą metodą walki z tym zjawiskiem jest zazielenianie. Drzewa i krzewy zapewniają cień, a więc osłaniają nagrzewające się powierzchnie przed promieniowaniem cieplnym. Jednocześnie dzięki ewapotranspiracji, czyli parowaniu wody z roślin i z gruntu, temperatura wokół roślinności się obniża. Dlatego też np. w Melbourne w 2012 roku postanowiono rozpocząć projekt podwojenia przestrzeni zacienionej. By osiągnąć cel 40 proc. do 2040 roku, każdego roku miasto sadzi ok. 3 tys. drzew. W walce z miejską wyspą ciepła ważne jest też odnalezienie wyjątkowo gorących punktów na mapie, bo w miastach występują znaczące różnice temperatur między poszczególnymi ulicami. Takimi przestrzeniami mogą być np. wybetonowane podwórka, dlatego Fundacja Na Miejscu wraz z warszawskim Zarządem Zieleni od lipca 2018 roku prowadzą program „Podbijamy Podwórka”. Ze zgłoszonych przez mieszkańców miejsc, jury wybrało 3, które przejdą przemianę. Zabetonowane przestrzenie zmienią się w zielone miejsca spotkań sąsiedzkich. Jednym z najważniejszych kryteriów ich wyboru była właśnie lokalizacja zgłoszonych podwórek w obszarze miejskiej wyspy ciepła. Z kolei w Dallas w Teksasie, gdzie m.in. ze względu na ilość zieleni różnica między dzielnicami zamożnymi i biednymi wynosi nawet 5°C, zamiast interweniować w całym mieście, w ramach pilotażowego projektu posadzono tysiąc drzew w jednej z najbiedniejszych okolic. Część miast nie poprzestaje jednak na sadzeniu drzew – w Wiedniu w 2014 roku przygotowano mapę klimatyczną miasta, która stała się podstawą do przyjętej w 2018 roku strategii walki z miejską wyspą ciepła.

Niebieska i zielona gospodarka
Huragany Irene (2011) i Sandy (2012), które nawiedziły północno-wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, pokazały władzom tamtejszych miast, że w czasach gwałtownych zmian pogodowych bariery i wały nie są w stanie ochronić ich mieszkańców. Zalane dzielnice Nowego Jorku i stacje metra oraz przerwane wały powodziowe w New Jersey sprowokowały włodarzy do powrotu do zarzuconych koncepcji tzw. żyjących nabrzeży (ang. living shoreline) . Pomysł ten zakłada utrzymywanie możliwie naturalnych linii brzegowych zapewniających bufory burzowe takie jak mokradła czy bagna. Rozwiązania te nazywane są hybrydowymi – używając niewielkiej liczby sztucznych elementów konstrukcyjnych, projektanci minimalizują erozję brzegową, zachowując jednocześnie korzyści zapewniane przez naturalne brzegi, np. przemieszczanie się osadów. Zabiegi te pozwalają równocześnie przywrócić różnorodną roślinność typową dla danej okolicy, dzięki czemu nabrzeże staje się miejscem przyjaznym dla zwierząt. Przyjęte w 2017 roku przez stanowy departament ochrony środowiska wytyczne dla lokalnych urzędników wpisują się w szerszą zmianę myślenia o ludzkiej ingerencji w środowisko. Irene i Sandy, tragiczne i niezwykle kosztowne w skutkach, przekonały rządzących miastem do zmiany podejścia w kierunku tzw. niebieskiej/zielonej gospodarki, która poprawi jakość życia ludzi, minimalizując przy tym zagrożenia ze strony środowiska naturalnego. Działania w tym zakresie prowadzone są nie tylko w mieście Nowy Jork, ale też i całym stanie o tej nazwie. W 2015 roku gubernator stanu Nowy Jork Andrew M. Cuomo ogłosił warty 60 mln dol. projekt żywych falochronów, które ochronią nabrzeże Staten Island i staną się schronieniem dla dziesiątek lokalnych gatunków zwierząt. Od dekad takie podejście jest też niezwykle popularne w Holandii, w której trwają obecnie prace nad modernizacją systemu morskich śluz odgradzających kraj. W instytucie hydrologicznym Deltares testowane są np. nowe rodzaje infrastruktury wodnej w zminiaturyzowanej wersji, które wkomponowane w naturalne nabrzeże uchronią kraj przed zalaniem.

więcej o zieleni w mieście – najnowszy numer: