Zapaleńcy Spółka z.o.o
Przestańmy patrzeć na zagłębia rzemieślnicze w Berlinie, takie jak ExRotaprint, Alte Gießerei, jak na fanaberie grupki hipsterów i artystów
W Bratysławie od lat prężnie działa Stará tržnica – stara hala targowa zamieniona w centrum kultury przez 11 zapaleńców, którzy namówili lokalne władze do wynajęcia im podupadającej i opuszczonej od 5 lat budowli w sercu miasta. Żeby stać się kimś więcej niż tylko grupką pasjonatów, w 2012 roku powołali do życia organizację. Rok później oficjalnie wynajęli budynek i rozpoczęli prace remontowe i programowe. Ich plan był jasny – chcieli tchnąć w stare mury hali nowe życie organizując różnorodne wydarzenia (targi rolnicze, spotkania, koncerty), a równocześnie w taki sposób zbilansować program, aby utrzymać zabytkowy budynek.
Rok po roku do stałego programu Starej tržnicy dochodziły kolejne elementy – w 2016 udało się pozyskać środki europejskie na rozbudowany program rewitalizacji dwóch sąsiadujących z halą placów: Kamenného námestia i Námestia SNP. Zapoczątkowane wówczas działania (m.in. współpraca z wieloma okolicznymi podmiotami i społecznościami, ale też z władzami miejskimi) trwają do dzisiaj, a Stará tržnica jest jednym z najatrakcyjniejszych punktów w mieście, wokół którego przez lata narosły niczym polipy kolejne usługi dające pracę i utrzymanie. To taki zapalnik przedsiębiorczości w mieście – innej niż ta targowa, która pierwotnie rozsadzała mury zabytkowej hali, ale jednak jak najbardziej działającej i przynoszącej konkretne korzyści dla mieszkańców, ale też lokalnych władz czy samych zarządzających Halą i okolicznymi punktami usługowymi – kawiarniami, sklepami, stoiskami targowymi podczas tymczasowych targów.
Wśród 11 założycieli stowarzyszenia są fotografowie, architekci, artyści. Jednym z nich jest dzisiejszy burmistrz miasta – architekt Matúš Vallo. To pierwsza osoba na tym stanowisku we władzach stolicy Słowacji, której program wyborczy bezpośrednio nawiązywał do postulatów miejskich aktywistów. Gdyby kilka lat temu, kiedy grupa zapaleńców wymyślała pomysł na Halę, ktoś powiedział, że jeden z nich będzie decydował o losach miasta, niewielu by w to uwierzyło.
Na czym polega sukces Starej tržnicy? Dlaczego akurat ten projekt tak dobrze zadziałał i nie stał się wydmuszką, którą moglibyśmy opisywać tylko przez pryzmat tego, jak bardzo przyspieszyła gentryfikację okolicy? Nie oceniajmy bratysławskiej Starej tržnicy czy Novej Cvernovki, która też powstała w tym mieście, przez pryzmat tego, jak bardzo zadbane brody miewają odwiedzający te miejsca mężczyźni i ile kawy latte są w stanie wypić przesiadujący w okolicy ludzie. Przestańmy patrzeć na zagłębia rzemieślnicze w Berlinie, takie jak ExRotaprint, Alte Gießerei, jak na fanaberie grupki hipsterów i artystów. Zmieńmy optykę.
Te przestrzenie działają według różnych scenariuszy i w różnych modelach własności, o czym świetnie pisał badacz Levente Polyak w tekście „From Privatization to Community Use” opisując je jako miejsca strukturalnych eksperymentów. Niektóre są bardziej niszowe, inne – co wynika z założenia ich twórców – mają być popularne i łatwo dostępne. Wszystkie za to realnie zmieniają miasto, pozwalają się utrzymać ich założycielom i osobom, które w nich pracują (czasowo lub na stałe). Przedsiębiorczość w mieście to nie tylko wielkie firmy i standardowe usługi. Coraz częściej na styku kultury, aktywności obywatelskiej i miejskiego zaangażowania powstają miejsca, które nie tylko oferują ciekawy program czy ożywiają okolicę, ale też zarabiają i dają zarobić innym.
Spójrzmy na te miejsce z zupełnie innej perspektywy – zastanówmy się, ile trzeba mieć umiejętności menadżerskich, żeby móc z powodzeniem od lat utrzymywać wielki zabytkowy budynek w centrum miasta jak twórcy Starej tržnicy? Ile potrzeba umiejętności dyplomatycznych i jak bardzo sensownego biznes planu, żeby przekonać lokalne władze do przekazania na 25 lat gigantycznego budynku starej szkoły chemicznej na pracownie dla projektantów, eksperymentalną mieszkaniówkę, usługi, jak zrobili to założyciele Novej Cvernovki? Ile trzeba mieć samozaparcia i wiary w swoje plany, żeby wziąć na taki projekt pożyczkę? Jak umiejętnie trzeba zarządzać zespołem, żeby pomysły, które narodziły się spontanicznie w grupie zapaleńców „dowieźć” i konsekwentnie realizować je przez lata wchodząc na kolejne szczeble profesjonalizacji? Ile wreszcie trzeba mieć w sobie uporu i umiejętności, żeby rozliczać granty europejskie (kto choć raz miał z nimi do czynienia doskonale wie, że nie jest to „łatwy pieniądz”) i inne dotacje, kleić budżet z kilkunastu źródeł?
Nowe życie starej szkoły, czyli jak w stolicy Bratysławy narodziło się centrum kultury [CZYTAJ]
Zazwyczaj nie dostrzegamy wszystkich aspektów tego typu działalności. Opisujemy takie przestrzenie raczej w kategorii „ciekawych miejsc”, które warto odwiedzić podczas wycieczki do Berlina, Bratysławy, Pragi i innych miast. Czasem wzdychamy, bo chcielibyśmy mieć ich odpowiednik w swoim mieście. Nie drążymy jednak wątku, jak wielki potencjał gospodarczy tkwi w tego typu przedsięwzięciach. Do nieszczęsnej szufladki „klasy kreatywnej”, pojęcia spopularyzowanego przez Richarda Floridę i przemielonego już na tysiące sposobów tak, że została z tego słowa prawdziwa wydmuszka (o ile taka nie była już na początku, jak twierdzą złośliwi krytycy) chętniej zaczęliśmy wrzucać programistów i start-upowców, a jeśli projektantów, no to w jakiejś takiej ugładzonej już formie, takich co komercyjnie sobie poradzą i „czują rynek”.
Zmieńmy więc optykę. Przyjrzyjmy się nowym rzemieślnikom warszawskim, którzy kiedyś tworzyli zagłębie rzemieślnicze na Podskarbińskiej i też tym, którzy niedawno powołali do życia cowork rzemieślniczy na Tamce, przez pryzmat przedsiębiorczości. Ich działalność to nie jest fanaberia projektantów. To konkretny pomysł na współtworzenie w mieście miejsc, które nie tylko oferują usługi, ale też stają się w jakiś sposób znaczące dla lokalnej społeczności. Czas pokaże, którzy z nich będą w stanie wejść „do wielkiej gry” – stać się operatorem tworzonego przez Miasto Centrum Kreatywności Nowa Praga albo stworzyć własne, oddolne miejsce. Jedno jest pewne – żeby zrobić to dobrze, będą musieli świetnie zarządzać, liczyć, promować, kalkulować. Po prostu będą musieli być świetni w tym, co robią. Z tego ich rozliczycie.
KAOS / Berlin Kreativ Kolektiv – kooperacja po berlińsku
ExRotaprint – Artyści adoptują budynek starej drukarni
Alte Gießerei – niezależna spółdzielnia warszatowa
***
Na nasze łamy zaprosiliśmy zarówno twórców nowego rzemiosła, urzędników jak i badaczy. Pytaliśmy o to, czym jest dla nich nowe rzemiosło [CZYTAJ]? W jaki sposób zmienia miasto i jak władze miejskie mogą je współtworzyć? Jakie są plany na zagłębie rzemieślnicze w Warszawie [CZYTAJ]. Projekt „Tydzień Nowego Rzemiosła” był realizowany przez Fundację Puszka we współpracy z Magazynem Miasta i Projektem Pracownie.
Projekt finansuje m.st. Warszawa