Równouprawienie na ulicy
Przestrzeń w mieście bywa opresyjna w stosunku do kobiet i trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest ona po prostu neutralną scenografią, w której każdy z aktorów gra na tych samych zasadach
Biały podkoszulek z czterema lampartami, workowaty sweter, czarna sukienka za kolano w wielkie orientalne kwiaty, wymięte dresy. Ciuchy. Niektóre znoszone, inne odprasowane. Wszystkie z nich miały na sobie ofiary gwałtu. Ubrania pokazano na otwartej w styczniu 2017 roku wystawie w Centre Communautaire Maritime w brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Twórcy ekspozycji chcieli w ten sposób zawalczyć ze stereotypem i wyprowadzić ze strefy komfortu wszystkich, którzy nadal wierzą, że ofiara „widocznie prowokowała” i „miała za krótką kieckę”. Wśród ubrań znalazł się nawet uniform policyjny i dziecięca bluzka. Wszystkie te dowody zbrodni należały do ofiar napaści na tle seksualnym.
Choć do wielu gwałtów dochodzi za zamkniętymi drzwiami mieszkań i biur, a ich sprawcami są często osoby najbliższe ofierze, np. członkowie jej rodziny, wiadomo, że przestrzeń publiczna też może stanowić niebezpieczeństwo dla kobiet – bo to właśnie one w przytłaczającej większości padają ofiarą agresji na tle seksualnym. Statystyki są przerażające – dziewczyny i kobiety w przedziale wiekowym 15 – 44 są bardziej narażone na przemoc niż na zachorowanie na nowotwór, malarię, bycie ofiarą wojny czy udział w wypadku samochodowym. Dane UN Women pokazują, że 1 na 3 kobiety w trakcie swojego życia padnie ofiarą agresji.
Liczby te coraz częściej przekonują władze krajowe i miejskie do wprowadzania szeroko zakrojonych programów przeciwdziałania przemocy w stosunku do kobiet i dziewcząt (VAGS – Violence against women and girls), takich jak np. brytyjska strategia rządowa na lata 2016 – 2020 (Ending violence against women and girls strategy: 2016 to 2020, March 2016). Na fali dyskusji o molestowaniu seksualnym, która obiegła świat po wyjściu na jaw wieloletnich nadużyć znanego hollywoodzkiego producenta filmowego, we Francji uruchomione zostały w zeszłym roku prace nad kryminalizacją zaczepek na ulicy. Marlène Schiappa, minister ds. równości płci, chciała, żeby zachowania te były karalne. Aby ustanowić definicję tego, co jest dopuszczalne w przestrzeni publicznej, a co nie, Schiappa powołała specjalną komisję, która miała odpowiedzieć na te pytania i przełożyć to na język konkretnych rozwiązań prawnych.
Wbrew wizjom, do których przyzwyczaili nas twórcy filmowi, miejscami których kobiety powinny się dziś wystrzegać w miastach, nie są tylko ciemne zaułki, niedoświetlone parki i puste przedmieścia. W 2012 roku w Delhi doszło do brutalnego gwałtu na studentce, która razem ze swoim chłopakiem wsiadła do popularnej formy lokalnego transportu – prywatnego busa podwożącego do centrum miasta klientów centrum handlowego Select City. Bus okazał się pułapką. Dziewczyna cudem przeżyła, choć przeszła dwie poważne operacje i amputację organów wewnętrznych. Nagłośniona sprawa stała się zarzewiem masowych ulicznych protestów na rzecz walki z przemocą wobec kobiet, które wybuchły w miastach w całych Indiach. Najważniejsze argumenty w dyskusji, która rozgorzała w całym kraju, dotyczyły przede wszystkim potrzeby edukacji obywatelskiej, egzekwowania prawa i zapewnienia równości kobiet w życiu rodzinnym i zawodowym. Pojawiały się w niej jednak również argumenty dotyczące potrzeby przekształcenia miast indyjskich w przestrzeń bezpieczną dla kobiet, co w kraju, w którym co 20 minut dochodzi do gwałtu, nie jest łatwym zadaniem.
Wśród organizacji, które postanowiły zawalczyć o bezpieczniejsze miasta dla kobiet w Indiach, znalazła się również Fundacja RED DOT FOUNDATION. W 2012 roku założyła ona portal Safecity – platformę crowdsourcingową, na której zbierane są opowieści o napaściach i molestowaniu w przestrzeni publicznej. Twórcy platformy tłumaczą, że w ten sposób nie tylko nagłaśniają problem napaści ulicznych, ale zbierają też dane, które mogą być bardzo przydatne dla lokalnych władz – mapy niebezpiecznych miejskich lokalizacji. Jak podkreślają, edukują przy tym jednocześnie na rzecz równego prawa do użytkowania przestrzeni publicznej. Organizacja działa obecnie w 50 miastach w Indiach, Kenii, Kamerunie i w Nepalu. Dotychczas udało się jej zgromadzić 10 tys. relacji.
Jak funkcjonuje to narzędzie? Każda ofiara może zgłosić typ agresji jakiej doświadczyła i opisać sytuację. Może być to zarówno śledzenie, zaczepki, obmacywanie, agresywne propozycje czy komentarze, gwizdy, napaść i gwałt. Zgłoszenia można wysyłać mailem albo wykorzystywać na Twiterze #SafecityIndia. W portalu istnieje również możliwość pobierania okresowych i miejscowych raportów zgłoszonych incydentów, a także ustawiania alarmów dla określonych lokalizacji. Choć strona internetowa przedsięwzięcia wygląda dość topornie, wydaje się, że spełnia swoją funkcję, bo nadal działa i jest używana – co nie jest oczywiste w przypadku narzędzi crowdsourcingowych. Na portalu można również znaleźć namiary na indyjską linię dla ofiar przemocy, publikacje poświęcone problemowi i indyjskie akty prawne dotyczące tematu.
Jednym z ciekawszych działań zrealizowanych przez pracowników organizacji RED DOT FOUNDATION są przy tym audyty bezpieczeństwa konkretnych miejskich przestrzeni często zgłaszanych jako miejsca niebezpieczne. Przyjrzano się np. trzem wybranym ulicom targowym w Bombaju. Wraz z lokalną policją i przy pomocy wolontariuszy zrealizowano też audyt bezpieczeństwa trzech bombajskich dworców kolejowych – Kurla, CST and Dadar. Między listopadem a grudniem 2016 roku doszło na nich do kilku napaści na tle seksualnym, które zostały zgłoszone administratorom mapy Safecity. Audyty wykazały, że podobnych sytuacji było wielokrotnie więcej (podczas samego audytu takie sytuacje zgłosiło ponad 100 kobiet), a najmniej bezpiecznymi miejscami są dworcowe toalety i ich okolice, które są też bardzo słabo oświetlone. Zdecydowanie najczęstszą formą napastowania, z którą miały do czynienia ofiary przebadanych lokalizacji, było przy tym obmacywanie (31 proc.), a tym czego kobiety obawiały się w tych przestrzeniach najbardziej, okazał się tłum.
Mapa Safecity oczywiście nie rozwiąże ogromnego kulturowego i społecznego problemu i nie powstrzyma aktów przemocy wobec kobiet w Indiach. Nagannych zachowań w stosunku do mieszkanek Egiptu nie wypleni prężnie działająca w nim inicjatywa The Harassmap effect. Angielska strategia rządowa nie sprawi, że statystyki przestępczości wobec dziewcząt i kobiet spadną do zera, a działania francuskiej minister ds. równości płci i wlepianie mandatów za zaczepki na ulicach Paryża, Marsylii czy Tuluzy może okazać się zupełnie niewykonalne w praktyce. Wszystkie te działania mają w sobie jednak potencjał kuli śniegowej, która bardzo powoli, ale jednak, nabiera masy i tempa i jest w stanie sporo zniszczyć na swojej drodze. Przede wszystkim są one jednak początkiem dyskusji o tym, że przestrzeń w mieście bywa opresyjna w stosunku do kobiet i trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest ona po prostu neutralną scenografią, w której każdy z aktorów gra na tych samych zasadach.
zdjęcie tytułowe – Marsz przeciwko przemocy wobec kobiet w Teheranie, fot. Gigi Ibrahim