Drugie życie deszczu
Segregujemy domowe odpady, by mogły zostać wykorzystane po raz kolejny. Podobnie powinno być z deszczówką
Większości mieszkańców miast naszego regionu deszcz kojarzy się z parasolami, przemoczonymi ubraniami i utrudnieniami w ruchu. Gwałtowniejsze ulewy kończą się podtopieniem piwnic i ulicami zamieniającymi się w rwące potoki zasilane wybijającymi studzienkami ściekowymi. W świetle postępujących zmian klimatycznych, skutkujących coraz dłuższymi, bardziej wyniszczającymi okresami suszy i częstszymi nawałnicami, powinniśmy radykalnie zmienić podejście do gospodarowania deszczówką. Jak się okazuje, można to zrobić na wiele, często bardzo efektownych, sposobów.
Na początku warto zastanowić się, do czego właściwie może nam być potrzebna deszczówka i jakie mogą być konsekwencje wynikające z braku infrastruktury umożliwiającej jej konstruktywne wykorzystywanie. Podtopienia, potoki brudu i zapchane studzienki kanalizacyjne nie są wyłącznie krótkotrwałym utrapieniem mieszkańców miast. Co prawda wydawać by się mogło, że woda ta znika równie szybko, jak się pojawia, pozostawiając tylko niesmak w postaci zalanej piwnicy, jednak problem jest nieco bardziej skomplikowany. Po pierwsze, nawet krótkotrwałe podtopienia mogą okazać się ogromnym problemem dla miejskich systemów kanalizacji. Zwiększona eksploatacja prowadzi do pogorszenia ich stanu technicznego, czego konsekwencją mogą być częstsze awarie. Sytuacja taka miała miejsce np. w 2011 roku w Kopenhadze, gdzie po zaledwie kilku godzinach intensywnych opadów miasto pogrążyło się w chaosie, a przeciążona kanalizacja wymagała kilkumiesięcznych gruntownych napraw. W miastach bardziej narażonych na nawałnice, takich jak np. Houston, przestarzały system odprowadzania wód burzowych jest nawet jedną z przyczyn częstych przerw w dostawie wody do gospodarstw domowych. Ponadto warto pamiętać, że deszczówka spływająca bezpośrednio do kanałów burzowych trafia ostatecznie do naturalnych zbiorników wodnych takich jak rzeki, jeziora i morza. Po drodze przepływa przez dachy, chodniki i ulice, z których zbiera ogromną ilość toksycznych substancji. Może to mieć negatywne skutki dla miejskiej (i podmiejskiej) przyrody – przez skażenie wód powierzchniowych dochodzi do stopniowej degradacji fauny i flory. Cuchnące bajora i zanieczyszczone rzeki są nie tylko przykrym widokiem dla mieszkańców, ale przede wszystkim śmiertelnym niebezpieczeństwem dla lokalnej przyrody.
Interesują Cię kwestie miejskie? Śledź profil Magazynu Miasta na Facebooku! www.facebook.com/magazynmiasta
Sposoby na deszczówkę
Jeśli jednak odpowiednio zadbamy o warunki przepływu deszczu, może on okazać się zbawienny dla zachowania równowagi ekologicznej i dla funkcjonowania miasta. Jak do tego dążyć? Sposobów jest wiele, a najciekawszymi wydają się te najprostsze z nich. Jednym z największych problemów większości miast są wspomniane już spływy powierzchniowe wód deszczowych, które nie przesiąkają przez twarde i szczelne podłoże, takie jak ulica czy chodnik. W przeciwieństwie do terenów wiejskich, gdzie aż 90 proc. deszczu wraca do naturalnego obiegu poprzez infiltrację do gleby lub ewaporację, w zabudowanych miastach jest to zaledwie 45 proc. Sytuację tę można poprawić, stosując nawierzchnie ułatwiające chłonięcie wody. Za przykład mogą posłużyć zielone torowiska tramwajowe, asfalt drenujący czy choćby zwiększone odstępy między płytami chodnikowymi. Równie efektywne są też zwyczajne trawniki, szczególnie jeśli budowane są poniżej poziomu chodnika – tylko wtedy woda może swobodnie przedostać się z chodników na trawnik i przejść naturalny proces infiltracji.
Tego typu rozwiązania przynoszą efekty, ale widoczną poprawę sytuacji można zaobserwować wyłącznie po wprowadzeniu kompleksowej polityki miejskiej stawiającej nacisk na zrównoważony przepływ wody w obszarach zurbanizowanych. Oprócz wprowadzenia w życie wymienionych wyżej niskobudżetowych rozwiązań, wymaga to również rozbudowy specjalnej infrastruktury i gruntownej zmiany w podejściu do budowania i renowacji miasta. Kolejne lokalne samorządy na świecie wprowadzają prawa mające na celu zminimalizowanie strat wynikających z nawałnic i efektywne wykorzystanie stopniowo gromadzonej deszczówki. Wiąże się to już z nieco bardziej zaawansowanymi, jednak wciąż łatwo dostępnymi technologiami. Dobrym przykładem jest coraz częstszy wymóg wyposażania budynków w zielone dachy, dzięki którym deszczówka przechodzi proces infiltracji, zanim trafi na poziom ulicy. Tego typu wymogi zostały już wprowadzone m.in. w Paryżu czy w Toronto. Postawił na nie też Wrocław, który wprowadził niedawno w życie ulgi od podatku od nieruchomości dla mieszkańców inwestujących w zielone dachy i wertykalne ogrody w obrębie elewacji budynków.
Niektóre miasta zdecydowały się pójść o krok dalej i są w trakcie tworzenia zintegrowanych systemów retencyjnych łączących zielone dachy z różnego rodzaju instalacjami powierzchniowymi i podziemnymi. Jednym z liderów jest Rotterdam, który w dość spektakularny sposób walczy o miano „wodnej stolicy świata”. Poza zobowiązaniem administracji wszystkich obiektów należących do władz miasta do wyposażenia ich w zielone dachy i licznymi programami wsparcia (zarówno technicznego jak i finansowego) dla prywatnych inwestorów chcących zbudować zielony dach, Rotterdam może poszczycić się m.in. jednym z największych podziemnych zbiorników retencyjnych w Europie. Włazy umieszczonego pod parkingiem przy Museumpark zbiornika otwierają się za każdym razem, kiedy miejski system kanalizacyjny może zostać przeciążony. Jednorazowo obiekt ten może pomieścić aż 10 milionów litrów wody. Wśród nowatorskich rozwiązań związanych z zagospodarowaniem nadmiaru deszczówki ciekawą praktyką są też tzw. „skwery zalewowe”, czyli przestrzenie publiczne zaprojektowane tak, by po opadach ich część zamieniała się w staw. Projekty takie zrealizowano do tej pory m.in. w Rotterdamie i Kopenhadze.
Oprócz takich nowatorskich przedsięwzięć w miastach wprowadzane są też inne, mniej zaawansowane, ale równie ważne sposoby radzenia sobie z nadmiarem deszczówki. Jednym z nich jest nakłanianie mieszkańców do samodzielnego zbierania wody i wykorzystywania jej choćby do pielęgnacji przydomowych ogródków. Do tego celu wystarczą oczywiście rozwiązania tak banalne, jak postawienie na terenie posesji dużej beczki z kranem. Coraz większą popularnością cieszą się jednak większe zbiorniki ze stali nierdzewnej, które można ukryć pod ziemią. Zwykle są one wyposażone w bardziej kompleksowy system zbierania wody (w tym pochłaniania deszczówki z dachu) i rozprowadzania jej po całym gospodarstwie domowym. Instalacja tego typu pozwala na wykorzystywanie deszczówki m.in. do spłukiwania toalety, a nawet do prania, co w wyraźny sposób obniża koszty zużycia wody z miejskich wodociągów. Zdobyta w ten sposób woda jest zwykle bardzo czysta – zanim trafi do zbiornika, przechodzi naturalny proces infiltracji.
Przydomowe zbiorniki retencyjne cieszą się ogromną popularnością w Australii, gdzie ponad 25 proc. gospodarstw domowych zdecydowało się już na takie rozwiązanie. Władze wielu australijskich miast prowadzą zresztą kompleksowe programy edukacyjne i promocyjne mające na celu podnoszenie poziomu świadomości ekologicznej mieszkańców. Dobrym przykładem jest Melbourne, w którym od kilku lat powstają tzw. „ogródki deszczowe” (water gardens) – niewielkie donice wypełnione specjalnie wyselekcjonowanymi rodzajami gleby i żwiru, które pomagają oczyścić wodę, spływającą do nich bezpośrednio z rynien. Początkowo te maleńkie stacje filtrujące instalowane były głównie przez miasto na terenach publicznych, jednak pomysł przyjął się tak dobrze, że od dłuższego czasu podobne ogródki budowane są przez samych mieszkańców na ich prywatnych posesjach. Oczyszczona w ten sposób woda stanowi mniejsze zagrożenie dla środowiska, a oddolne zainteresowanie tematem stymuluje mieszkańców do podejmowania bardziej świadomych ekologicznie działań.
Polskie miasta
W Polsce temat radzenia sobie z deszczówką jest wciąż kojarzony raczej negatywnie. Lokalne samorządy nie zachęcają mieszkańców do zrozumienia istoty problemu, nakładając na nich „podatki od deszczu”, co oczywiście przekłada się raczej na chęć uniknięcia opłat niż dbałość o poprawę jakości lokalnych wodociągów czy refleksję nad stanem środowiska. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na inicjatywę krakowskiego ratusza, który na popularyzację przydomowej retencji wody przeznaczył w 2014 roku aż milion złotych. Głównym założeniem programu było wsparcie finansowe i edukacyjne mieszkańców chętnych do zainstalowania systemów małej retencji przy swoich posesjach. Z pomocy tej skorzystało jednak jedynie 40 osób, co według pomysłodawcy, radnego PO Wojciecha Wojtowicza, mogło wiązać się ze słabą promocją projektu. Pozytywnych przykładów z naszego podwórka jest jednak więcej. Jednym z nich jest krystalizująca się kompleksowa polityka retencyjna Wrocławia. Prekursorem nowoczesnego zagospodarowania deszczówki w tym mieście był zarząd stadionu miejskiego, z którego dachu woda trafia do zbiorników umieszczonych pod trybunami, po czym wykorzystywana jest do nawadniania murawy. Obecnie podobne rozwiązania wdrażane są w inwestycjach biurowych, mieszkaniowych, a nawet w przestrzeniach publicznych Wrocławia.
Mimo że w polskich miastach wciąż da się zaobserwować budzący niepokój trend, polegający na betonowaniu wszystkich rewitalizowanych przestrzeni publicznych, prywatni inwestorzy coraz większą uwagę przywiązują do wdrażania nowoczesnych rozwiązań w swoich realizacjach. Za przykład mogą posłużyć działania największych deweloperów polskiego rynku nieruchomości biurowych, którzy od kilku lat starają się zdobywać prestiżowe międzynarodowe certyfikaty jakości LEED i BREEAM dla swoich inwestycji. Przyznanie takiego wyróżnienia jest ściśle powiązane z ekologicznym aspektem funkcjonalności budynku, co bardzo często wiąże się właśnie z wykorzystaniem przefiltrowanej deszczówki do sprzątania czy spłukiwania toalet. Wyższej klasy certyfikat można też uzyskać, wyposażając budynek w zielony dach, czego znakomitym przykładem jest powstające w Warszawie centrum handlowe Galeria Północna. Szkoda jednak, że bez odgórnych wymogów takie działania są wciąż raczej jednostkowe. Dlatego też polskie miasta mają ciągle wiele do nadrobienia w kwestii efektywnego zagospodarowania deszczówki. Możemy mieć jednak nadzieję, że coraz liczniejsze przykłady płynące z całego świata staną się inspiracją dla lokalnych samorządów, które w końcu zdecydują się na wdrożenie kompleksowych rozwiązań w tym zakresie.
Maciej Świderski – amerykanista, absolwent studiów miejskich w Instytucie Badań Przestrzeni Publicznej. Zajmuje się aktywizacją i integracją sąsiedzką na warszawskich Sielcach.